niedziela, 18 marca 2012

operacje na świecie

"Wy także interesowaliście się światem. To było dawno; proszę, żebyście to sobie przypomnieli. Ale pole zasad przestało wam wystarczać, nie mogliście żyć dłużej w polu zasad, musieliście wejść w pole walki. Proszę, byście dokładnie odtworzyli tę chwilę. To było dawno, nieprawdaż? Przypomnijcie sobie: woda była zimna.
Teraz jesteście daleko od brzegu: o tak, jesteście bardzo daleko! Długo myśleliście, że istnieje jakiś drugi brzeg; teraz już wiecie, że go nie ma. Jednak nadal płyniecie i każdy ruch, jaki wykonujecie, przybliża was do utonięcia. Dławicie się, pali was w płucach. Woda wydaje się coraz chłodniejsza, a przede wszystkim bardziej gorzka. Nie jesteście już tacy młodzi. Umrzecie teraz. To nic. Jestem tutaj. Nie zostawię was. Kontynuujcie lekturę.
Przypomnijcie sobie jeszcze raz, jak wkroczyliście w pole walki.


Kolejne strony składają się na powieść; rozumiem przez to ciąg historyjek, których jestem bohaterem. Owa autobiografia właściwie ni jest żadnym wyborem: po prostu nie mam innego wyjścia. Gdybym nie opisywał tego, co widzę, cierpiałbym tak samo - a może trochę bardziej. Ale jedynie trochę, podkreślam. Pisanie wcale nie przynosi mi ulgi. Odtwarza, rozgranicza. Wprowadza złudzenie spójności, pojęcie realizmu. Nadal brniemy przez okrutną mgłę, jednak istnieje kilka punktów odniesienia. Chaos jest zaledwie o kilka metrów dalej. Niewielki sukces, naprawdę.
Co za kontrast z absolutną, cudowną władzą lektury!
Życie wypełnione czytaniem byłoby spełnieniem moich marzeń: wiedziałem to już w wieku lat siedmiu. Materia świata jest dotkliwa, nieprzystająca; ale nie wydaje mi się, żeby można było ją zmienić. Naprawdę sądzę, ze całe życie spędzone na lekturze bardziej by mi odpowiadało.
Ale takie życie nie zostało mi dane."

(Michel Houellebecq, Poszerzenie pola walki, przeł. E.Wieleżyńska)

*

Znam miejsce, w którym znajduje się ta książka, daje mi ono nadzieję, że skoro następne książki odbiły się jakoś od tego miejsca, toi we mnie miejsce się zmieni.
"Pejzaż staje się coraz bardziej łagodny, przyjazny, radosny; boli mnie skóra. Znajduję się wewnątrz przepaści. Odczuwam moją skórę jako granicę, a świat zewnętrzny jako miażdżącą siłę. Poczucie odłączenia jest totalne; odtąd jestem uwięziony w samym sobie. Wyższa synteza się nie dokona; cel życia jest chybiony. Jest druga po południu." (M.Houellebecq, Poszerzenie pola walki)

książka z dziwną głuchotą wokół głowy, głuchotą, która wywołuje klaustrofobiczne wrażenie. z niekomunikatywnością, z wewnętrznym obserwatorem-głosem, który prowadzi na skraj rozpaczy i wariactwa. Bardzo nie zgadzam się z słowem okładkowym, gdzie napisano - "W jego życiu niewiele się dzieje: nie jest zakochany, nie ma rodziny ani przyjaciół. Frustracja i nuda powodują, że namawia kolegę do popełnienia morderstwa...". W życiu bohatera dzieje się wszystko, dokładnie wszystko to, co dzieje się w życiu człowieka, problem w tym, że nie ma on kontaktu z tym/własnym(?) życiem. Jakby przerwane zostały połączenia, zamknięte pory stowarzyszające świat wewnętrzny i zewnętrzny, a zarazem wytłumiające przekaźniki pomiędzy tymi światami - uczucia. Zatem tych uczuć nie ma? "Nie jest zakochany", tego nie wiemy, tego nie wie on sam, wciąż przecież reaguje na symptomatyczne obrazy Weroniki, trochę prześmiewczo, a trochę nie bez przyczyny wyciąga ze swoich starych zapisków to zdanie "czymkolwiek by była, miłość istnieje, ponieważ możemy zaobserwować jej działanie." - jest tu i leciutka drwina z drwiny, mam wrażenie, ze chodzi raczej, by pokazać te żałosne próby ogarniania i brak odpowiedzi. Bohater nie jest też pozbawiony przyjaciół, to, że przyjaźń ta nie łapie się w definicji ogólnie przyjętej i intuicyjnie rozumianej, jako przyjaźń, nie oznacza, że tego nie ma. Myśli o przyjacielu z niechęcią, czasem ze wstrętem, a czasem przecież z czułością. Ogólnie ciężko idzie mu spotykanie się, ale to raczej, zdaje mi się ze względu na to odcinanie kanałów komunikacyjnych, niż brak przyjaźni, czy jej porzucenie. Jets to jakiś szczególny rodzaj klaustrofobicznego autyzmu z zachowaniem automatycznych odruchów "codziennego życia", które muszą w końcu zostać złamane.
Nagadałam się, a chciałam tylko rzec - polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz