sobota, 11 lutego 2012

hu hu ha!

szkic sytuacyjny:

od dwóch miesięcy wstaję o siódmej, wrzucam na nogi gumowce i pędzę w samej piżamie na dwór, nakarmić kury. przy każdej nadarzającej się pogodzie rytuał wygląda tak samo i bardzo nieprzychylnym okiem spogląda na niego mama bo "na pewno nabawię się zapalenia płuc albo czegoś gorszego".
dziś, prawdopodobnie w związku z pójściem do szkoły i obcowaniem z małymi zasmarkańcami, nabyłam kataru i kaszlu

Mama (triumfalnie): A nie mówiłam!?

:D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz