"nie zostanie nawet tyle" Grzegorzósmy*
zajęła mnie ta praca grzecha, prościutki rysunek, a nieprosty obraz. nie wiem, czy to jego zasługa, czy wina moich nazbytwielu połączeń, ale musiałam przebić się najpierw przez barierę sprzężeń zwrotnych myśli, zanim mogłam dotknąć dzieła.
co dostałam w zamian? w tych paru kreskach zjawił mi się plato z jego stopą na krawędzi.
pojawił się symbol jak sztandar 'ja', pomnik ego z wiecznym jego odpoczywaniem.
cień rzucony na ziemię jest zarazem też właściwym, acz nieuchwytnym 'duchem ja' i nie wiadamo, czy to stabilne, ugruntowane, niemorficzne ja, jest istnieniem, czy może raczej to niezłapane, choć przecież wyczuwalne, cieniste, kładące się na gruncie rzeczy.
nie można ominąć oczywiście bardzo wyraźnej nagrobkowości, tego cienia kładącego się na ziemi i dłużejącego wyraźnie, choć przecież rysunek jest statyczny, ze złapaną zaledwie chwilą. i patrzę jak tego "ja" ubywa, choć przecież zostaje cały czas tyle samo - dziwne uczucie wyłowione przez zwykłą (a przecież niezwykłą) linię.
ta nagrobkowość i dotykające też jej skojarzenie z kształtem macewy, poprowadziło mnie do innego obrazu, w którym kształt majaczący za plecami artysty, może być zarówno drzwiami, jak i nagrobkiem. nazwę to wspólnie - portalem
"Skrzypek" Jankiel Alderpomnik "ja" widoczny w rysunku grzechu ósmego pokazuje też swoistą 'kamienność' naszego ego, litość (od lity), którą zmienić można jedynie krusząc i burząc, wydłubując szpary, ryjąc rylcem. mocne, stwardniałe ja.
*
myśli kłębi się wiele, ale zdań powinno być jak najmniej, więc zostawię tych kilka chaotycznie nieco wyjętych, wyraźniejszych spojrzeń.
**
nie wyspałam się, a przez okno właśnie widzę polującego orła bielika.
jeśli idzie o imię niny, dziś jest eleganckie i wypasione: Cecyliusz, Ferdynand, Klotylda, Konstantyn, Laurencjusz, Wawrzyniec, Laurentyn, Laurentyna, Leszek, Paula, Tamara