środa, 2 listopada 2016

światełki pies ścieżka i owca

 "- Wyżyje pan - zaszeptała. - Na pewno pan wyzdrowieje. Człowiek umiera dopiero wtedy, kiedy nie chce." (T.Konwicki, Sennik współczesny)

Wczorej wszystkich świecących i świeconych, i te znicze kominkowe poprzykrywane już nie mają takiej mocy, jak za dzieciackich czasów miały moc gliniane miseczki z woskiem i knotem, które to miseczki światłem strzelały na boki, pryskały woskiem, syczały i skwierczały i na cmentarzu ciepło było od nich i rudo, tak jasno. teraz to są bardziej osobne ogniki, kuleczki światła zamknięte w kolorowych bombkach, też urocze, ale już i rękawicy woskowej nie zrobisz i nie ogrzejesz się tego listopadzianego pierwszego dnia, signum temporis.
już przepłakałam z grubsza nieobecność siostry, taty, przepłakałam, chociaż jeszcze nie przywykłam. jeszcze nie.

ale: "- Przejdzie. Wszystko przechodzi. Inaczej dawno popękałyby nam serca i ziemia kręciłaby się pusta jak bałwan śnieżny." (T.Konwicki, Sennik współczesny)











o, a tu okna mojej chałupy nad światełkami smentarza



a ponieważ na smentarzu jak sam skrewesyn lało i wiajało chłodem, to w domu, w ramach unikania sprawdzania kartkówek, obejrzałam sobie (bo nie muzom przecież) dwa filmy:

Tima Burtona - "Frankenweenie", któren nie jest przecie najlepszym filmem reżysera ani nawet wśród jego naj nie myśli stawać, ale ja uwielbiam Burtona więc obowiązkowo i na tym uroniłam łzę z   czułością, bo postać Sparky'ego chwytała za serce i już. taki miły serdel pozszywany w paczłork ze szpiczastym nosem.

na drugie z polecenia telefonicznego kapitana Sparrowa obejrzałam "Królewnę Śnieżkę i Łowcę", Ruperta Sandersa i mię się podobał, bo udatnie zrobiona baśń i w odpowiednich miejscach z biglem i mrocznie, ale irytował mnie lekki przodozgryz Śnieżki i jej stale półotwarta buzia. no nie poradzę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz