niedziela, 1 lutego 2015

ale jajo

tak, jak myślałam, nasze kury kombinowały, kombinowały i wymyśliły "łatwiejsze otwieranie jaj"



a ja zachęcam do robienia zakwasu buraczanego robionego tradycyjnie przez gospodynie domowe.

buraki (nasze polskie czerwone złoto) kroję na kawałki i wrażam do naczynia niereagującego z kwasami - kamionka, szkło... (dobrze jest wcześniej wyparzyć) ja wrzucam do kamionki.
dorzucam kilka przekrojonych ząbków czosnku(nie ma sensu siekać czosnku, ani przeciskać przez praskę)
ze dwa listki laurowe, kilka bobków lauru (ziele angielskie)
szczyptę kminku
zalewam zalewą klasyczną mojej mamy jak do kwaszonych ogórków - 1 łyżka gruboziarnistej soli na 1 litr wody
daję starter w postaci łyżki soku z kwaszonych ogórków (można nie dawać, ale będzie wolniej się kwasić. można też dać skórkę żytnego chleba, ale wtedy plesnieje)
nakrywam gazą i stawiam w ciepłym miejscu (z tym, ze nie za ciepłym, żeby fermentacja przebiegała spokojnie)



co jakiś czas warto sprawdzić, czy nie pleśnieje. białawy, "suchy" film na powierzchni jest pochodzenia bakteryjnego, nie grzybicznego. pleśń jest bialutka, szarawa lub zieloniutka i nieco "kudłata". zwykle dotyka wystających elementów, dlatego warto przypilnować, by składniki nie wystawały ponad powierzchnię





proceder u mnie trwa około tygodnia i zakwas jest cudowny do barszczu, zupy buraczanej, do popijania. a buraczki z zakwasu również do spożycia w barszczu, zupie, czy też pokrojone na jakąś sałatkę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz