piątek, 15 sierpnia 2014

Znaszli tę baśń, gdzie cytryna dojrzewa...

Dziś żeby zminimalizować myślenie o tym, jak bardzo boję się wojny, wyimki i jedna cała baśń z książeczki, którą bardzo polecam, a która zajmuje trzy części z czego posiadam jedną - pierwszą. Książeczka to zbiór baśni włoskich dla niepoznaki noszący tytuł Baśnie włoskie, opowiedzianych przez Italo Calvino, a tłumaczonych przez kilka osób, których wymieniać nie będę, bo łatwo można sobie sprawdzić w internacie. Wydanie barzo eleganckie, z tą elegancją prostoty i niebajerzenia. Kwadratowa czerwona okładka, tasiemkowa zakładka i przyjazny papier zachęcają do mania, trzymania, sięgania. A nawet jeśli nie zachęcają, to warto, bo wnętrze nosi w sobie baśnie do jakich nie jesteśmy przyzwyczajeni nawet, jeśli oparte są na archetypie, który pojawia się w wielu stronach (o ile  kula ma jakieś strony poza zewnątrz i wewnątrz). Swoisty sposób obrazowania, narracja i budowanie świata odczuwam inaczej, niż w przeczytanych do tej pory setkach, bo samych zbiorów onego mam już ze trzy setki, więc jest świeżość, jest przyjemność odbioru, jest humor i szczególna swada pod włoskim słońcem.

zatem baśń, którą z racji odchudzania, dedykuję sobie
Italo Calvino, Wujek Wilk (baśń z Romagny, przekład Anna Wasilewska)

Była sobie raz dziewczynka łakomczucha. Pewnego dnia podczas karnawału pani w szkole mówi dzieciom:
- Jeżeli dokończycie swoje robótki na drutach, dostanieci racuszki.
Ale dziewczynka nie potrafiła robić na drutach i poprosiła żeby pozwolono jej pójść do ustępu. Zamknęła się w środku i usnęła. Kiedy wróciła do klasy, inne dziewczynki zjadły już wszystkie racuszki. A ona poszła do mamy wypłakać się i o wszystkim jej opowiedzieć.
- Nie martw się dziecinko. Usmażę ci racuszki - powiedziała mama.
Ale mama była tak biedna, że nie miała nawet patelni.
- Idź do wujka wilka i zapytaj, czy pożyczy nam patelnię - poleciła córce.
Dziewczynka poszła do domu wujka wilka. Zastukała: "stuk, stuk".
- Kto tam?
- To ja!
- Od tylu lat, od tylu miesięcy nikt nie stuka do tych drzwi! Czego chcesz?
- Przysyła mnie mama, żebym zapytała, czy pożyczysz nam patelnię do usmażenia racuszków.
- Poczekaj, aż włożę koszulę.
"Stuk, stuk".
- Poczekaj aż włożę kalesony.
"Stuk, stuk"
- Poczekaj aż włożę spodnie.
"Stuk, stuk".
- Poczekaj aż włożę kurtkę.
Wreszcie wujek wilk otworzył drzwi i podał jej patelnię.
- Pożyczam wam, ale powiedz mamie, żeby oddała mi patelnię pełną racszków oraz bochenek chleba i butelkę wina.
- Tak, tak, wszystko ci przyniosę.
Kiedy wróciła do domu, mama usmażyła mnóstwo pysznych racuszków, zostawiła też pełną patelnię dla wujka wilka. Przed wieczorem poleciła dziewczynce:
- Zanieś racuszki wujkowi wilkowi, a także ten bochenek chleba i butelkę wina.
Dziewczynka była tak łakoma, że już po drodze zaczął ją kusić zapach racuszków.  "Ach jak smakowicie pachną. A gdybym tak spróbowała jednego?". I raz-dwa zjadła wszystkie racuszki, i jeszcze zagryzła je bochenkiem chleba, a żeby to wszystko przełknąć, wypiła butelkę wina.
Chcąc na patelnię coś nałożyć, zebrała po drodze ośle placki. Butelkę napełniła wodą z kałuży. A chleb zagniotła z zaprawy napotkanego po drodze murarza. I kiedy dotarła do wujka wilka, wręczyła mu te wszystkie paskudztwa.
Wujek wilk próbuje racuszka.
- Fuj! Przecież to ośli placek!
Sięga po wino, żeby zabić niesmak.
- Fuj! Przecież to woda z kałuży!
Nadgryza bochenek chleba:
- Fuj! Przecież to zaprawa murarska!
Popatrzył na dziewczynkę z ogniemw  oczach i oświadczył:
- Dziś w nocy przyjdę cię zjeść!
Dziewczynka pobiegła do mamy.
- Dziśw  nocy przyjdzie wujek wilk i mnie zje!
Mama zamknęła drzwi, zamknęła okna, zamknęła wszystkie otwory w  domu, żeby wujek wilk nie zdołał wejść do środka, ale zapomniała o kominie.
Kiedy zapadła noc i dziewczynka leżała już w łóżku, usłyszała głos wujka wilka:
- Zaraz cię zjem! Jestem już blisko!
Potem dał się słyszeć odgłos kroków na dachówkach.
- Zaraz cię zjem! Jestem już na dachu!
Potem dał się słyszeć straszliwy hałas w kominie.
- Zaraz cię zjem! Jetsem już w kominie!
- Mamo, mamo! Tutaj jest wilk!
- Schowaj się pod kołdrę!
- Zaraz cię zjem! jestem już w palenisku!
Dziewczynka skuliła się w rogu łóżka, drżąc jak liść.
- zaraz cię zjem! Jestem już w pokoju!
Dziewczynka wstrzymała oddech.
- Zaraz cię zjem! Jestem już w nogach łóżka! Ham, pewnie, że cię zjem!
I ją zjadł.
Bo wujek wilk zawsze zjada łakome dziewczynki.

*

bęc, i mamy:  gnuśne i łakome dziewczę w dodatku cwane choć niedostatecznie, wilk lichwiarz i nieodpowiedzialna matka (vide moment, kiedy zamiast biec z siekierą wrzeszczy z daleka "schowaj się pod łózko") . Tak, czy siak bank zawsze wychodzi na tym najlepiej i dostaje swoje.


*

w innej baśni - Spodnie diabła (baśń z Bolonii) znajdujemy problem stosunków damsko-męskich w pracy (również na stopie szefostwo-podwładny) : (...) Wtedy udał się do króla zapytać, czy nie przyjmie go na służbę. Królowi spodobał się piękny młodzieniec i przyjął go na pokojowca. Jednak gdy Sandrino zorientował się, że wpadł w oko królowej, pomyślał" "Lepiej będzie, jeśli zniknę, zanim król to zauważy", i zrezygnował z posady. Król chciał wiedzieć, dlaczego młodzieniec porzuca służbę, ale on odpowiedział, że to jego prywatna sprawa i odszedł.
Pojechał do innego miasta i poszedł do tamtejszego króla spytać, czy weźmie go na służbę. Król, zobaczywszy, jaki z niego dorodny młodzieniec, od razu się zgodził i Sandrino zamieszkał w pałacu. Ten król miał córkę, która gdy tylko ujrzała Sandrina, zupełnie straciła dla niego głowę. Sprawy przybrały niebezpieczny obrót i Sandrino znowu musiał zwolnić się z pracy. Król, który niczego nie zauważył, pytał go o przyczynę tej decyzji, ale on odpowiedział, że to jego prywatna sprawa i na to już król nic nie mógł poradzić. Sandrino poszedł na służbę do pewnego księcia, lecz zakochała się w nim księżna, więc i stamtąd odszedł. Zmienił jeszcze pięciu czy sześciu panów, ale zawsze zakochiwała się w nim jakaś kobieta i musiał rzucać posadę. Nieszczęsny młodzieniec przeklinał swoją urodę i w końcu oświadczył, że aby się jej pozbyć, oddałby duszę samemu diabłu... (przełożyła Monika Woźniak)

w tej samej baśni mamy przykład celebrycko-dizajnerskiego podejścia: (...) Król opadł zrozpaczony na czarny fote, który miał zarezerwowany na wyjątkowo złe dni.

W innej mamy aż trzy fotele: czarny na złe dni, czerwony, kiedy król  się wścieka, a biały kiedy jest świetnie, dzięki czemu dwór i poddani korzystają z dobrodziejstw sygnalizacji emocjonalnej i to znakomicie ułatwia komunikację.

*

i na koniec rzecz niepewna moralnie jako przyczynek do dyskusji: (...) Tymczasem zapadła noc, więc Andreino ruszył poszukać jakiegoś noclegu. Znalazł komnatę urządzoną z królewskim przepychem, z wielkim łożem, na którym spała dziewczyna anielskiej piękności. Spoczywała z zamkniętymi oczami i pogodną twarzą. Andreino domyślił się, zaklęcie dotknęło ją we śnie. Po chwili wahania rozebrał się i wsunął pod kołdrę koło dziewczyny, z którą spędził upojną noc, chociaż ona nie była świadoma jego obecności.
Rankiem wyskoczył z łóżka i zostawił na komodzie liścik, w którym napisał: "Andreino, syn króla Maksymiliana z Hiszpanii, spał w tym łożu z wielką rozkoszą 21 marca roku 203". Wziął butelkę wody zwracającej wzrok i jedno z jabłek, które powodowały ślepotę, po czym odpłynął.

(baśń z Montale Pistoiese, Królowa Wiewiórka (przeł. M. Woźniak)


*

i wiele wiele jeszcze rzeczy znaleźć można buszując po tych baśniach, do czego zachęcam i sama szykuję się by nabyć dwa pozostałe tomy, rzecz jasna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz