niedziela, 27 lipca 2014

Z popielnika

Chwalę się - wczoraj w ramach walki z cielesną gnuśnością w samym środku upału pogalopowałam rowerem swym nad jezioro. A kto tę drogę przebył w upale wie, że należy mi się medal najmniej z buraka (naszego polskiego złota) albo i nawet z placka ziemniaczanego pierwszego stopnia. Woda w jeziorze wymaga jeszcze odrobiny soli i pieprzu i można brać do talerza, ale w porównaniu z suchym skrzypieniem piasku w miejscu, dzie kiedyś bywały łąki, to jest ona barzo przyjemna i właściwie gdyby nie przymus gospodarstwa domowego, czyli tak zwanego domostwa, to mogłabym w niej siedzieć aże by mi się skóra zmarszczyła i ściągnęła (możliwe, że wtedy uzyskałabym numerację 35 i to w luźnej formule). Zlałam też wczoraj lipniak, taka byłam dzielna i zrobiłam syrop z ciemnego cukru do orzechówki, zaś resztę dnia poświęciłam szamotaninie i kręceniu się po próżnicy udającej pracę. WZO nadal nie ruszone. Aha, a wieczorem słuchałam opowieści starszych ludzi w składzie mama, ciocia i pani Cieślowa. I bajek takich prawdziwych, klechd domowych i baśni piąteprzezdziesiątych słuchałam. Lubię straśnie.




Poszłam spać o czwartej, a dzielnie wstałam o piątej minut trzydzieści, i przykładnie dżogingowałam, i podlewałam ogród, i karmiłam żywotne, i ach jaka ja dzielna jestem!

*

I jeszcze. Obejrzałam po nocku (bo chwalić pana, mój psujący się monitor zdecydował  dać mi nagrodę w  postaci niepojawiania się migającego menu w centrum ekranu) barzo dobry film (znowu ip ip ura 8emu, któren go na mnie nasłał), a film ów nosi tytuł prześliczny "Szczęście ty moje" i jest pod ręką pana Siergieja Łoźnicy zrobiony (polski tytuł brzmi prześliczniej do oryginalnego, który jest po prostu "Szczęście moje").
Niesłychanie przejmujący o kolistej, a raczej spiralnej budowie, film. Powiedziałabym o tym, że cichych i dobrych ludzi zabijają inni cisi i dobrzy ludzie. Film, w którym strach, konieczność, odwaga, desperacja, gniew, ból, smutek, siła i bezsilność splatają się ze sobą i mutują tworząc szczególną i straszna hybrydę. Takiego potwora-świat, biblijną bestię o wielu głowach Niemoc dodaje mocy, wynaturza się i staje w obliczu i wobec. I żadnego z bohaterów nie można jednoznacznie skazać na potępienie, a zresztą nawet nie trzeba, bo rzecz na czas jakiś zatrzymuje się w miejscu, które jest końcem świata, czyśćcem i piekłem i niebem też jest zwykłym dla ludzi. Film o kiełkowaniu zła, które rozrasta się, potężnieje i musi znaleźć ujście. Kierowca w jednej ze scen kwituje rzecz następująco: "Nie proszą cię, to się nie wtrącaj. (...) Dzieją się złe rzeczy, kiedy ludzie zaczynają się wtrącać. To sztuka, umieć się wtrącać." Mówi jeszcze "To będzie dla ciebie bardzo dobra lekcja", i ma rację.

Aha, polskie tłumaczenie w sieci niestety momentami ucieka od oryginału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz