niedziela, 11 kwietnia 2010

Bursztynowe baśnie

Mam taki piękny zbiór baśni nadmorskich, opracowanych przez Hannę Zdzitowiecką. Oprócz urody samych baśni, rzeczą, którą do tej pory czuję i która zdaje się, popchnęła mnie we władanie tej książeczki, jest przepiękna oprawa graficzna. Jest coś magicznego w ilustracjach Pani Janiny Rybickiej jest coś niesamowitego w twardości okładki tej książki i samym papierze wydania z 1972 roku. Kolorowe ilustracje są pełne dziwnego, rozproszonego światła, zaś niektóre z małych grafik okołotytułowych, jako mała jeszcze dziewczynka, pokolorowałam w sposób charakterystyczny do kolejnych etapów mojego rośnięcia - od niezdarnych kresek i ślimaków, aż po pieczołowicie wypełnione kontury. Pociągała mnie ta książka, jak czarodziejska księga i taką też rolę grała w moich zabawach.
I chyba od zawsze siedzi w mojej głowie baśń o naszyjniku z kropli rosy, która mówi, że nie zawsze można dostać marzenie. że marzyć to jedno, ale dostać to, czego się pragnie, nie zawsze jest możliwe. i nie jest to dla mnie baśń o kapryśnej księżniczce, tylko właśnie o marzeniu.
sporo dobrego i sporo niedobrego nauczyłam się od tej książki, bezwiednie.
tkwią te bursztynowe baśnie w mojej głowie, jak nieusuwalny cierń, czasem blokują. są piękne





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz