piątek, 2 kwietnia 2010

świąteczny poligon

a bo ja wiem? czy czasem nie świętuje się bardziej zakończenia świątecznego poligonu, niż świąt samych?
dziś np nadziałam się twarzą na kaktus zaraz po tym, jak wysypał się koszyczek z duperelami . koszyczek z duperelami wysypał się zaraz po tym, jak odkurzyłam wersalkę, pokój i całą resztę, a wiatr otworzył okno. okno otworzyło się zaraz po tym, jak nie zamknęłam drzwi, bo chciałam tylko położyć narzutę na odkurzoną wersalkę. przy okazji poprawki z odkurzania, udało mi się: zahaczyć pętlę przewodu o klamkę i wypieprzyć stosik książek, które czekały na ułożenie, strącić rurą piernikowego koguta i drewniane drzewo ze ściany, zrzucić zegar z wahadłem, na szczęście jeszcze nie naprawiony po ostatnim upadku.
kiedy właziłam pod wersalkę w bibliotece w poszukiwaniu zaginionych kamyków z koszyka, przerysowałam pół policzka szpilką, wpiętą jakimś cudem w narzutę.
a już chwilę później nakryłam kota w spiżarce. trzymał łeb swój kosmaty wewnątrz maminego ciasta pod galaretkęi. dziura imponująca, bo bestia na dźwięk swojego imienia, starała się zapakować w siebie jak największe ilości,słusznie wietrząc koniec imprezy.
do tegoż ciasta, obmyślając po drodze, jakiego użyć sposobu, by udało się teraz (po wycięciu kociej dziury) utrzymać galaretkę w ryzach, a głównie na cieście, poszłam trzy razy do piwnicy po gruszki w słoiku za każdym razem przynosząc "nie te", co trzeba.
za trzecim razem przyniosłam już "te", ale niepotrzebnie aż trzy słoiki, bo wystarczyłby jeden.
a rano zielony kilim na moje łózko został ufarbowany przez kilim bordowy, bo wcisnęłam oba razem do pralki. teraz mam interesujący zestaw kolorystyczny zieleni weroneza z wrzosowo-chujwieco pasami. bordowy kolor jest ekspansywny.
i mam zakwasy po froterowaniu podłogi, i wciągnęłam do odkurzacza parę drobiazgów. święta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz