niedziela, 22 listopada 2020

prace niezręczne

Siedzę i ścibolę zamówiony rok temu ekslibris dla Zinka (poprzedni niestety stał się ex). No i tak w wolnych chwilach klecę, pacykuję go skrobię i ciągle coś mi się sypie, ale od dziś narzucam większą dyscyplinę, bo idzie świątek i trzeba rzecz zamknąć. Chyba zresztą już wiem czego mu chcę. W zasadzie to wiedziałam od początku, tylko nie umiałam tego objąć. A za oknem pada i ciemno i nie chce mi się pracować nic a nic, a tu już jutro poniedziałek.





A z barzo przyjemnych rzeczy i dobrego pędzla, to jedzie do mnie nowy obraz, wypatrzyłam go na Fb, zapytałam czy jest do kupienia, był, więc zamknęłam oczy, kliknęłam przelew i jedzie. Już nie mogę się doczekać. Zamaszysty lód.
zaś jeszcze nie jedzie, bo w schnięciu nadal jest, cudowny  Grześka Wołoszyna. Sam ogień. Już widzę oba na ścianie. Takie drobiazgi tego świata rozjaśniające wieczory, nakręcające poranki. Lubię siedzieć w fotelu i gapić się na obrazy.

 W ramach gapienia, chyba dospędzam końcówkę niedzieli gapiąc się w filmy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz