niedziela, 29 listopada 2020

dryfowanie dnem do góry

 Podniosłam nos znad biografii mojej ukochanej Tove Jansson (Boel Westin, Tove Jansson Mama Muminków w przekł. Bogumiły Ratajczak) przeciągnęłam się niedzielnie i składając leżyszcze zadumałam nad swoim własnym domostwem. Odnoszę wrażenie, że to moje miejsce jest w stanie permanentnej przejściowości, wiecznego remontu, który głównie rozgrywa się w mojej głowie, a manifestuje pojedynczymi łatami na stanie rzeczywistym. Rzeczy pojawiają się w miejscach tymczasowych, wybranych doraźnie w obliczu przyszłej nadchodzącej Zmiany oraz nadania Kształtu Ostatecznego, po czym wrastają w nie na stałe, obrastają kadłub jak pąkle. Taka arka osiadła na  górze, kolebiąca się łagodnie w pływach rzeczywistości. Tu gwoździk, tam stołeczek przyniesiony i zostawiony tylko na chwilę, obrazy bez ram, ściany bez obrazów. Grafiki, które w szufladzie czekają na oprawę przyprawiając moje serce o najsłodsze tony poruszenia pięknem. I tak trwają, odłupana z farby podłoga, której uroda postępuje wraz z entropią, odsunięta i zastygła w tym miejscu na stałe firanka, nieco absurdalne skrzywienie pozycji fotela. Zdaje mi się, że doraźność i chaos zawarły w moim domu mariaż wytwarzając coś na kształt wyspy, z miejscem dla przypadków. 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz