niedziela, 2 października 2016

wałkując wołka

Z ostatnich dojesień to niesień zrobiła się nagle - siup i jest.
Skończyłam dziś ze Słupeckim,  w łóżku skończyłam i choć krótki to był związek, wszakże cenny. Jak już spiskałam Emi z Ziemi, planety pingwinów, Wilkołactwo zaczęło się było dość nudnawo i przez moment nos na kwintę, a także kwartę i tercynę zwiesiłam, że jeszcze strony nieznane przede mną, a już uwiera, ale nie, ale nie, pan autor chyba po prostu nie miał serca do antyku chyba albo jadł akurat kanapkę, że mu się tak ociężale pisało. Po zmiamlaniu antycznej historii wilkołactwa, dalej już było spaśnie, richticzno (to po warnijsku) i choć czasem na jakieś drobniutkie ale! trafiałam /*jako biolog na ten przymiar - tygrysy w Hameryce Południowej/, ale to może być sprawa tłumaczeń źródłowych alboco. Tak, czy siak napisane w większości jak lubię, bez pitolenia po próżnicy, konkretnie zarysowane dzieje wilkołactwa, z podaniem przykładów, z cycatami źródłowymi i na szczęście w zjadalnej dla mnie formule. Kilka rzeczy mnie rozbawiło, kilka rozczuliło, znalazłam kilka ciekawych mitów, których jeszcze nie znałam, zatem voila! Wilkołactwo, Leszek Paweł Słupecki

Na początek jeden z moich ukochanych mitów, może dlatego, że lubię wilki. Mit pochodzi  z Eddy zwanej Prozaiczną

(...) Słońce, pełne trwogi, biegnie szybko po nieboskłonie, ponieważ się lęka o własne życie. I nic w tym dziwnego, że pędzi tak prędko, bo jego prześladowca jest blisko. By się ratować, zostaje mu tylko wciąż przyspieszać swój bieg. Któż to wprawia Słońce w taki strach? Są to dwa wilki. Pierwszy, ten, który je goni, nazywa się Sköl. Słońce boi się, że je pragnie pożreć. Drugi nazywa się Hati Hrodwitnirson (syn pustoszyciela), który biegnie przed nim, chce złapać Księżyc i kiedyś go pożre. Jakiego rodu są te wilki? Otóż na wschód od Midgardu - świata ludzi i centralnej części universum - w lesie drzew żelaznych (Jarnwidur), tam gdzie przebywają czarownice, mieszka stara olbrzymka (Gygur), która zrodziła wielu synów, wszystkich w wilczym kształcie. Stamtąd pochodzą owe wilki. Najtęższy z  ich rodu  to Managarm (pożerca Księżyca), czyli Hati. Żywi się on ciałami ludzkimi, połyka Księzyc, a niebo i powietrze skrapia swoją krwią, dlatego zaćmiewa blask Słońca i huczą wichry...

(...) Dokładnie tak jak Edda tłumaczyli sobie odmienność faz ziemskiego satelity Huculi, twierdząc, że pożerany jest on przez wilki. Uważając, że wilkołacy, to rodzaj misisznyków - ludzi obdarzonych zdolnością do przemian wraz ze zmianami faz księżyca - opowiadali, że miesiąc ma dwa oblicza, pełne i chude, na przestrogę grzesznikom. Byli bowiem kiedyś dwaj bracia, co pokłócili się o połoninę. Wyniesli tam pełne wiadro i postanowili, że podzielą się tak, jak zeń popłynie woda. Mimo umowy jeden z nich poczuł się podziałem pokrzywdzony i w sprzeczce przebił brata widłami, a jego krew spuścił do wiadra. Od tych braci - wierzyli Huculi - pochodzą wilkołacy. Żrą się pomiędzy sobą i pożerają księżyc, na którym Bóg położył na pamiątkę zbrodni wiadro i widły. Żrą księżyc, by zatrzeć ten obraz, lecz nigdy nie mogą dokończyć dzieła. Przychodzi pora, kiedy muszą stać się z powrotem ludźmi, księżyc odrasta i obraz narzędzi zbrodni odtwarza się na nim na nowo.


Według Kormczej knigi wilkołacy, których lud dostrzegał na niebie w postaci obłoków, zjadać mieli księżyc i słońce. Tak samo w przekazie Eddy Hati Managarm spryskiwać miał niebiosa i powietrze swoją krwią, przez co zaćmiewał blask słońca i księżyca. Może to być śladem obserwacji zaćmień, kiedy słońce czy księżyc pokrywają się czerwienią, co sugeruje wuyobrażenie krwawej walki w niebiosach. Hraban Maur znał obrzęd vince luna, strasznego wrzasku, którym lud dopomagał księżycowi podczas zaćmienia walczyć z zagrażającymi mu potworami. Zagłada groziła wszystkiemu, co tylko świeciło na niebie. Lud rosyjski zna zagadkę: "Na morzu, na oceanie, na ostrowie, na bujanie, świeci miesiąc na osinowy pień. (...) Wokół pnia chodzi wilk kosmaty i ma w zębach wszystek zwierz rogaty", co znaczyć miało, ze wilkołak pożerał wszelkie niebieskie stada.

Na koniec na pociechę panom:

Przemiana odbywać się miała przez włożenie wilczej skóry. Wilkołak wyróżniał się nadludzką siłą, dzikim wyglądem i bogatym owłosieniem, co nie wyklucza łysinki.  na ogół był to wojownik, rycerz lub żołnierz
 (Leszek Paweł Słupecki, Wilkołactwo)

i jeszcze ładny miedzioryt przywołany ryciną tamże



i fragment z Hansa Sachsa (mniemam tłumaczenie Słupeckiego) o Schlembartlauf (zapustny pochód przebierańców)

Gwizdy i bębnienia
Czynią tysięczne zgiełki,
Głośno dzwonią dzwonki, 
strzelają fajerwerki.
Dzyń, bum, puff! Dzyń, bum, puff!
Śpieszą w biegu dzikim
W porządku wszakże wielkim
Niby szalone wojowniki
Olbrzymie ludzi tłumy.
Wszyscy w maski przebrani,
Rozpoznać się nikt nie umie.
A na czele, parami 
Coś z dziewięćdziesiąt par.
I wszyscy poprzebierani
W lisie, smalone futra kudłate,
W kształt dziki i sękaty,
Zupełnie jak lwy i koty.
A inni znów gęby
Strasznie pomalowane mają.
Jak diabły wyglądają.
Noszą owcze dzwoneczki,
Rzucają ognie i straszą
I robi się miejsce dla zgrai...



2 komentarze: