sobota, 28 września 2013

Myszata wieczorową porą

Dziś wieczorem spędziłam miło czas na przyjemnych próbach naprawienia spłuczki, z której cieknie. Siedziałam sobie wesoło w łazience, ramieniem podtrzymując telefon, w którym szwagier udzielał mi wskazówek jak dobrać się do dolnopłuka  podczas gdy na biurku wietrzało sobie rozkosznie moje ostatnie piwo.  Nuciłam pod nosem jakąś sentymentalną balladę, coś w stylu "kurwa kurwa.. kurwa... murzyn kopie tu..." wspierana ochoczymi okrzykami mojej mamy, które miały zagrzać mnie do boju, podtrzymać na duchu i ogólnie pomóc. Okrzyki sugerowały, że prawdziwa samotna kobieta musi umieć zanurkować w dolnopłuku, znaleźć przyczynę przecieku i wyeliminować ją (tylko prostszymi słowami), a  także, że zamiast się lenić i szwendać po świecie, powinnam nauczyć się podstaw hydrauliki. Zagrzewkom mamy towarzyszył  "Mam talent" ryczący z pokoju, jako że moja mam jest głucha. W szampańskim nastroju spróbowałam zakręcić kran na rurze, ten zaś okazał się mieć przekręcony gwint, co wywołało we mnie falę łaskotek i uśmiechów, a także chęć poczęstowania wszystkich widzów własnoręcznie upieczonym ciastem. Będąc niemal u kresu ubawu dobrałam się wreszcie do tego cholernego dolnopłuka i jakoś smutno mi się zrobiło, że to już koniec.

4 komentarze:

  1. Ta sentymentalna ballada ma potencjał! Masz talent! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Proponuję refren do ballady:
    Szłapy, szłapy cztery szłapy,
    a na szłapach hydraulik kudłaty.

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. Te szłapy są absokurwalutnie cudowne : D

    OdpowiedzUsuń