poniedziałek, 3 czerwca 2013

trud powracania

Na długim łikenciu byłam w Gardzieniu. I Iławie. I Szymbarku. I Suszu. I Kamieńcu. I prabutach. W niektórych miejscach więcej, w innych mniej, w jednych bardziej, w drugich nieco.Teraz usiłuję znowu przekroczyć granicę ciszy, którą przejechałam rowerem. Rower właściwie był mercem Reteski, acz pod koniec wyjazdu stał się też Dziennikiem Podróżnym i tablicą ogłoszeń wszelakich. 
Wyskoczyć z ciszy i obowiązków dnia codziennego to proste, powrót jest przez nieorane pole. Siedziałam dziś w wejściowych drzwiach, patrzyłam na katulającą się po niebie burzę, plułam czereśniowymi pestkami i zastanawiałam się dlaczego u licha tak mi się nie chce. A nie chce mi się plewić w ogrodzie, nie chce mi się wdrapywać do kurzych gniazd, nie chce mi się zebrać rozrzuconego poprzyjazdowego pierdolnika, papierologii pracowej pisać. 
No i tak, pani Basiu





Foto: Retes i Wojtek Jacek

3 komentarze:

  1. Keep up the great job with your wonderful writing! The term hierophany signifies a manifestation of sacred. Caterpillars have soft bodies that can grow rapidly between moults.

    Visit my blog: szczeżuja spłaszczona

    OdpowiedzUsuń
  2. nierospakowanam...serca nie mam:)

    ren.

    OdpowiedzUsuń