czwartek, 7 marca 2013

bunt kulinarny

A teraz, kiedy nastaje trynd domowania, pieczenia własnego chleba, używania chwastów do jedzenia i herbat, szycia sobie, robienia własnego sera, nalewek i tympodobnych ekscentryczych a ongi wielce popularnych czynności, błogosławieństwem zdaje mi się moje uzależnienie od glutaminianu sodu ;D

Z nostalgicznego sztambucha

Szkic sytuacyjny: Dalekie kiepskie kacowe popołudnie, Aniet śpi, ja z melancholijną miną sączę zupę chińską "złoty kurczak", obok podobnego kurczaka, tylko na ostro siorbie Zina.

ja (refleksyjnie): cholera, czemu ja tak lubię te chińskie zupy, kiedy mam tyle normalnego żarcia

Zina (z właściwą sobie błyskotliwą obserwacją): bo my jesteśmy uzależnieni od glutaminianu sodu

ha!

Ps: przyrzekam, ze wyślę te dwie herbatki które leżą na mojej półce od Bożego Narodzenia :|




1 komentarz: