niedziela, 9 lipca 2023

Była słoneczna sobota...

 ...światło jeszcze zakatarzone po chłodnej nocy, ale już dziarskie, dźgało długimi paluszkami mokre wąsy ogrodu. Nie ma nic piękniejszego nad piątą o poranku i jest to pora właściwa by napawać się ogrodem i książką i ciszą. A nie, czekajcie, o piątej rano wstało całkiem sporo bliższych i dalszych sąsiadów, by napawać się  ogrodem i rytmicznym wrzaskiem silników kosiarek. Ach, pomyślałam sobie, w tak piękny wakacyjny poranek nie trzeba się stroszyć, gdyż skoszą i zasiądą w ogrodowych fotelach, na ogrodowych ławkach, w cieniu parasoli ogrodowych i będą napawać się ogrodami, książkami i..., a nie, wróć, usiedli, ale wstali kolejni, by strzeliwszy z szelek roboczych ogrodniczek, nasunąwszy zawadiacko berety na czoła, odpalić swe spalinowe kosy, a wszystko to po to, by móc później, siedząc pod szumiącą jabłonią, wdychając zapach zdyszanych jeszcze po spóźnionym kwitnieniu lip i  sącząc trzymane w dłoniach lemoniady, napawać się dźwiękiem letnich ogrodów. Przepraszam, jednak nie, bo kiedy zasiedli i ci, i dodali swe jestestwa do owych poprzednich, i złączyli się  w cichej kontemplacji zgolonej do łysiny trawy, z pieleszy swych, z piernatów satynowych, podnieśli się ci trzeci, którzy poszli spać na tyle późno, by nie dać się zbudzić pierwszym drapaniem słońca do okien. A otwarłszy wierzeje swoich garaży, szop swych cienistych i wilgotnych komór, wyjęli z nich kosiarki elektryczne i traktorki, i podkręciwszy wąsa, ruszyli na zielone połacie, na pastwiska szumiące i na cmentarz pobliski, by wokół pomników swych zacnych przodków porządek czynić i obowiązkiem swym spełnianym zapalczywie i sumiennie, oddawać cześć. A później ze spuszczonymi ramionami, okurzeni cali i sterani żarem, gdyż było już srogie popołudnie, wracali zbolałą drogą w pełnym słońcu z ołowiem w  stopach, acz lekkością w sercu, jako że posługę swą, wojny wydanej niewiernej trawie, dobrze spełnili. I Teraz jam z książką usiadła, by napawać się ogrodem, ciszą i niknącymi już powoli za szczytem dachu promieniami,  ale kiedy na drodze pojawiło się biegnących na cmentarz dwóch młodzieńców, jeden z kosą spalinową na ramieniu, a drugi pchający kosiarkę, spadłam z huśtawki.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz