A żeby lato nie było jakieś za bardzo zabawne, przeczytałam dziś rano jeszcze Niewiedzę Milana Kundery (przekład Marka Bieńczyka) i ja lubię Kunderę, to się nie czepię, nawet do tego, ze jest to jeden z najsmutniejszych pisarzy świata (pod pachę z Bukowskim). Książka jest dla mnie takim studium tytułowego słowa, a rzecz rozgryza, a jakże, w samotnych serduszkach głównych bohaterów. Samotność. To słowo często powraca. Usiłował je przestraszyć, kreśląc przerażającą perspektywę samotności. Po to, by go kochały, wygłasza im kazania niczym ksiądz: poza uczuciami seks jest pustynią, na której umiera się ze smutku. ( (Milan Kundera, Niewiedza), a bo przecież nawet Arystotel zauważył, że Omne animal post coitum triste est , choć dodawał praeter gallum, qui post coitum cantat
czwartek, 30 czerwca 2022
a prywatnie być blądynem...
środa, 29 czerwca 2022
słoń z drugiego końca trąby
A skoro życie mi jest niesłychanie miłe (co nie znaczy, że łatwe) i uwielbiam taplać się w błotku spokoju i szczęścia, konsekwentnie realizuję plan niezostania artystą, co jest akurat superłatwe, jeśli nie nosi się w sobie tego szczególnego ognia.
Dziś jest chłodniej, dzięki ci auro najwyższa. A ja mam katar i kaszel i nie czuję jak kwitną jaśminy i lipy. Ni cho le ry!
No to idę zamawiać resztę historii
wtorek, 28 czerwca 2022
trzymając żarówkę w pysku
Na dworze piekło i swędziało, w chałupie piekło i szatyni, przechadzamy się, niczym starożytni w zaimprowizowanych togach z prześcieradeł, płóciennymi prześcieradłami wykładamy fotele i wszelkie puchate elementy . W znoszeniu upału mam dwie strategie - jeśli jesteś na dworze, idź, nie zatrzymuj się, jak się zatrzymasz, kaplica. Idź aż dotrzesz do wody, dopiero w niej się zatrzymaj. W domostwie odwrotnie, nie ruszaj się, spędzaj czas na gwiazdę nie dotykając żadną częścią siebie żadnej części siebie ani części innego stworzenia przede wszystkim puchatych kotków (na szczęście ta wersja i tak rozwiązuje się sama, bo żaden puchaty kotek o zdrowych zmysłach nie przytuli się w tym kręgu piekielnym). Jest przed południem, a ja rozpustnie popijam napój z lodu, soku pomarańczowego i białego wytrawnego wina rozkosznie drżąc pod ciężarem grzechu. Jest wakacjusz. jeszcze co prawda mus do szkoły na ostatnie roboty, ale jest wakacjusz i już wiadomo, się zaczyna kończyć.
W łikend pani mama skończyła lat dziewięćdziesiąt, a więc były tańce hulanki swawole i pół setki rodziny oraz przyjaciół, tak więc natargalim się z przygotowaniami jak woły, ale już jest posprzątane, naczynia upakowane na powrót w szafach i zdychamy. Było warto, bo było fajnie, nawet najzupełniej przypadkiem napatoczył się mój były wieloletni narzeczony, który pomimo rozstania, jest bardzo w rodzinie lubiany i zawsze witany radośnie. Sprzątanie po takiej imprezie w upale to wyrafinowana kara boska i tak sobie na uboczu czaszki wspominałam, że kiedyś takie na przykład wesela robiło się domowym sposobem, że wszystkie matki, ciotki, sąsiadki, dzieciaki ganiały jak w ukropie mieszając, myjąc, donosząc, siekając i waląc ścierkami gdzie popadnie, a faceci zajmowali się mięsem, ustawiali stoły, liczyli wódkę i takie tam. A w trakcie trzeba to było wszystko podawać, przezmywać, odgrzewać, a później jeszcze poprawiny i na koniec wisienka, czyli sprzątanie, pranie i doprowadzanie obejścia do stanu użyteczności niepublicznej. jeżi, straszliwy szacunek.
Z zabawnych wydarzeń, moja siostra mnie pyta dziś, czy mam antyperspirant, ja na to, że mam i przyniosę. Błysk w oczach siostry i nieśmiało pyta - a tak z ciekawości, to co jest w tym słoiczku z szarą substancją? Ja na to, że do zębów pasta z szungitem i białą glinką, taka do dokładniejszego oczyszczania z kamienia. Aha, mówi siostra, to ja się tym już pod pachami posmarowałam. No to wyczyścił sobie kamień pod pachami, wnioskuję.
Nocami, chyba z tego upału, śnią mi się jakieś dzikie fabuły, fantastyczne scenariusze, ale długo sobie nie pośniwam, bo z tego samego upału oraz przyzwyczajenia budzę się rano, a że mam wolne i nie muszę aż tak wcześnie, to budzę się o szóstej, ale i tak urywa mi najfajniejsze końcówki, dziś na przykład z jakąś grupą ludu wyprowadzaliśmy się ze zniszczonego nadmorskiego domku w stylu Albanii i trzeba było zostawić dokumenty, a więc otwieram dwusk4rzydłowe drzwi, a tam z rozwartymi ramionami wita nas ksiądz. pakuje te dokumenty do komody, zamyka na klucz mówiąc - tu będą bezpieczne, a następnie srodze łomocze tą komodą by pokazać jak bardzo nikt jej nie otworzy. Pech, ze za komodą, która nagle jest wersalką pani mamy tylko mocno przedłużoną, stały chorągwie, wiecie, takie kościelne procesyjne. No i te chorągwie się poprzewracały pokotem, a że były składane, musieliśmy je poskładać do kupy, co wcale nie było proste, bo na przykład pamiętałam, że pierwsze drzewce należało do granatowej chorągwi szamerowanej złotem, ale ksiądz uparł się, że nie, gdyż to od tej chorągwi z muminkiem i bęc nawleka wielkiego mumina na szaro-błękitnym tle, a następnie nabija mu jeszcze oczka-napy, które mają umocować dokładniej chorągiew. Nie da się tej całej absurdalnej chorągwianej sytuacji opowiedzieć, bo tam są splecione barwy, wzory, łamigłówki, ale obudziłam się i nie wiem, czy poskładaliśmy wszystkie.
Post zaczęłam pisać rano, a kończę wieczorem i na horyzoncie wisi już sugestia, ze może coś popada, ach gdybyż!
No i mus zrobić nalewki, dziś nastawiłam lipową i łzy chrabąszcza,a jeszcze jakieś dziesięć słojów z poprzedniego roku czeka na zlanie, oj wusza wusza, a zamiast robić, leżę. Dobra, trochę robię, ale jak mucha w smole
środa, 22 czerwca 2022
średniozaawansowany stan przedpiekla
No to znalazłam sobie następcę Fistaszków, choć wiadome, Fistaszki zawsze będą moim naj z komiksów o świecie kilkulatków. Ale jednak Calvin i Hobbes Billa Wattersona to godna pozycja i przewspaniale się bawię na razie używając na dwóch tomach, które kupiłam ostrożnie, a już żałuję, że nie wykazałam się większą brawurą oraz niefrasobliwością finansową. Chociaż może i dobrze trochę, bo zaraz koniec roku więc siedzę po uszy w papierach, ogarniam sprawy klasowe i organizacyjne w kopalni, a w domostwie sprzątam na przemian zbryzgane krwią pokoje, łóżka, podłogi i ściany (rany nowotworowe Globusa rozdrapywane do upadłego) i mamine antytezy porządku.
A jeszcze urodziny dziewięćdziesiąte Pani Mamy i sześćdziesięciu tupoczących Hunów wymaga odpowiedniej oprawy i pucowania przed, a także, a jakże, po sobocie. A jak już przyjdą wakacjusze...!
Wracając jednak do Calvina i jego pluszowego tygryska; to świetnie narysowana (cudowne pozy i mimika) historia, która dzieje się za plecami rodziców, kiedy to pluszowy Hobbes staje się prawdziwym tygrysem z tymi wszystkimi paskami i mruczeniem. Książka mocno smaga Fistaszkowymi pomysłami (to charakterystyczne naszpikowanie dziecięcych wypowiedzi dylematami egzystencjalnymi, moralnymi rozważaniami i ontologicznymi problemami), ale pomimo niewątpliwych skojarzeń i tak barzo jest to smaczne i zabawne. W Fistaszkach dominującą zabawką jest latawiec Charliego Browna, tu, zdaje się, balon z wodą. A przede wszystkim cudowna jest ta przyjaźń Calvina z Hobbesem, który nie tylko kocha, ale jest też spojrzeniem krytycznym na pomysły swojego niewyrośniętego kumpla, choć najczęściej z dziką rozkoszą bierze udział we wszelkiej drace.
a ta piosenka chodziła za mną od trzech dni, nie mam bladego pojęcia dlaczego, ale może wszechświat powie mi za czas jakiś :D
wtorek, 21 czerwca 2022
remine... renimi... reme... wspomnienia
O, a tom się natknęła
o Kreaturii pani Patrycja Czyżowska
https://www.magazynsuplement.us.edu.pl/na-tropie-poezji-seria-poetycka-biblioteki-slaskiej/
I Babiniec Literacki z wierszykiem
http://babiniecliteracki.blogspot.com/2019/12/16dniprzeciwkoprzemocyzewzgledunapec.html
poniedziałek, 13 czerwca 2022
domostwo
sobota, 11 czerwca 2022
Dziś żaden tytuł nie przychodzi mi do głowy
Zupa rybna mojego brata Crissa
W czasie kiedy gotują się warzywa na patelni przesmażyć pokrojoną na drobno 1 cebulę. W trakcie smażenia dodać 2-3 ząbki rozdrobnionego czosnku. Jak cebula będzie złocista na patelnię wlać ½ lub 2/3 pojemnika z pikantnym keczupem i jeszcze trochę posmażyć.
Kiedy warzywa będą miękkie wlać zawartość patelni do gara i jeszcze gotować kilka minut.
W tym czasie pokroić filety rybne na małe kawałki (ilość od 0,5kg do 0,8kg). Wszystko zależy od tego jak kto lubi ryby. Pokrojone filety wrzucić do gara z bulionem i keczupem i gotować jeszcze 2-3 minuty.
Na koniec sprawdzić smak. Jeżeli uważasz, że zupa jest za mało pikantna lub za mało słona można wtedy jeszcze ją doprawić. Podawać na gorąco Smacznego
Ja jeszcze nie robiłam, gdyż pasożytuję na bratku, a on robi ją że uch!
A na zdjęciu chwile błogości w wykonaniu mojej dziewięćdziesięcioletniej pani Mamy i Globusa z zaawansowanym nowotworem.Mirek Popiołek był taty, Panna Łaskotka moja, a Globus wybrał sobie do bycia u kresu życia bezpiecznym, mamę i jej łóżko. I oboje wydają się być przyłapani na zadowoleniu, choć usiłują stwarzać wrażenie, że absolutnie nie
wtorek, 7 czerwca 2022
rżysko
*druga część pensji idzie na specjalnąfigofago karmę dla kotów, której koty nie lubią, a pierwsza na rachunki, których nie lubię ja
Właściwie to wpadłam napisać, że Jurija Andruchowycza Moscoviada. Powieść grozy w tłumaczeniu Przemysława Tomanka to jedno wielkie i świetne delirium, w którym nie mam pewności, czy bohater w ogóle wstał z łóżka, a jeśli wstał, to czy na pewno trafił na obecność windy w szybie. Andruchowycz jak zawsze umie przytrzymać człowieka w malignie i z tyłu głowy szeptać mu najgroźniejsze baśnie.
Jutro z powodu kota znów musze przełożyć lekcję z moimi ukraińskimi dziewczynami, zwłaszcza, że umówiłyśmy się na lekcję przy winie, który to pomysł wynikł był uprzednio z lekcji o kulinariach. Kurczę ten świat galopuje i rży jak ugryzione przez gza źrebię, a przecież to jest całkiem stary świat i już jakby trochę mu nie przystoi. A ja ze wszystkich sił trzymam się grzywy i obtłukuję zadek, żeby nie spaść pod kopyta. Ha, ten koń to nieprzypadkowo mi przyszedł, strasznie narozrabiały mi w głowie te wiersze ukraińskie, które tłumaczyłam, a mówiłam - nie zbliżać się do cudzej poezji więcej, niż na odległość kartki, i co? I masz babo koń, co ci po rżysku hasa. A jak hasa, to zaraz przyciąga się Jesienin i już za chwilę mam w głowie wirujący korowód obrazów (z czego "W tumanie" obejmuje całość Malczewskim), a powinnam przygotować materiał na lekcję muzyki dla klasy siódmej. Ale może nie przyjdą...
A takie sobie, prosz państwa, grackie kalosze sprawiłam! Czyż nie szyk, cymes i tupotanie raciczek?
sobota, 4 czerwca 2022
Z rozmów z przyjaciółmi - O tym, jak rozwiązać problemy techniczne
Poranna wielowątkowa pogwarka smsowa m.in. o nadaniu imienia szkole i wymianie polsko-niemieckiej
wusz: (...) Mniemce zadowolone, dzieciaki fajnie się integrowały, nauczyciele też (...) a wczora na nadaniu mielim olimpijkę, łyżwiarstwo szybkie
Retes: Jak łyżwiarstwo?
wusz: no takie coś co latasz po lodzie jak najszybciej w takich butach na płozach
Retes: Skąd wzięliście lód, na litość boską! Czuję się jak w alternatywnej rzeczywistości! :\
wusz: W kostkach : ]
*
strzelanie z gumki czasu
Uf, wyjątkowozarobiony maj dobiegł końca i teraz mogę się wyspać prawdziwymi snami, a nie tymi, w których instruuję sama siebie, jak najlepiej przymocować plansze do sztalug, żeby nie powiało ich podczas występów, co robią kolędnicy w ukraińskim wierszu o wojnie oraz jak prowadzić angielską niezobowiązująca konwersację przy stole. Nareszcie będę śniła bandy mrówek, niebezpieczne szpiegowskie sprawki i obezwładniające krajobrazy. Ale to później, nocą, teraz, ponieważ jest ranek, to polecę szanownej ludności piękny komiks Szkło, śnieg i jabłka oraz inne historie z trzema opowiadaniami Neila Gaimana wyrysowanymi nader udatnie przez Colleen Doran,. Fabia Moona i Gabriela Ba. Trzy kompletnie różne kreski i stylistyki zebrane w prześlicznej czarnej oprawie z poczuciem rosyjskiej mrocznej baśni. No mówię wam, cymes.
A jeśli o komiksie, to chyba zaraziłam nim małego diabła, bo kiedy przyjeżdża do mnie horda piekielna, mały diabeł jeszcze zanim zdejmie butki, już każde wyciągnąć W tajemniczym ciemnym lesie i odczytać sobie od A do Z, wiecie, mały diabeł ma ADHD, a ten komiks ma kilkadziesiąt stron... Fatalnym elementem tegoż jest zapis poświadczony notarialnie, że czytać może li i jedynie ciocia może czytać, nikt więcej. Pod tym względem mały diabeł jest nieprzejednany. Diabla matka, prywatnie zaś moja siostrzenica, obawia się o wpływ tego komiksu na diable przedszkole, ponieważ komiks zawiera sporo interesujących zwrotów, których nie pomijam, bo jestem zwolenniczką wiernego czytania, co napisał autor. Oj tam ojtam
Skoro już graficznie, to nabyłam Absokurwalutnie pięknie wydane Podlaskie legendy 4 kultur, Kamili i Jakuba Sobczaków. Ilustracje przenoszą mnie w dzieciństwo, a dokładniej w tę jego mglistą część, która wyściela otrzewną. Dorosłe oko dostrzega zaś w ilustracjach smak i balans, aż sobie domówiłam w wydawnictwie Kraska, bo to małe wydawnictwo jest, grafikę, która znajduje się w tomie.
Zaraz zapakuję się jeszcze do łóżka, by jeszcze trochę sieleniąc spożyć Moskowiadę Andruchowycza,a później pójdę nacieszyć się ciepłem ogrodu, bo jeszcze przedwczorej było u nasz tak
Foto: mojasiostra