czwartek, 30 lipca 2020

Sztuka pocztowa

Kiedy jestem wyjechana, zawsze wysyłam widokówki z podróży. Biorę ze sobą naście adresów krewnych i znajomych królika, którzy są wplątani w tę moją korespondencyjną przestrzeń i dbam o to, by kartki pasowały do każdego z nich. Uważam, że pisanie kartek to taki dar serca, że chociaż masz mnóstwo ciekawych zajęć, dziań i spotkań, wyskrobujesz odrobinę kąta wśród podróżnej zawieruchy, żeby przypomnieć ludziom to odczucie, kiedy nie było telefonów komórkowych, a budki szukało się nawet i tydzień i kiedy ta kartka, ten kolorowy skrawek innego miejsca i czasu, była sygnałem - myślę, pamiętam, nie znikłaś/eś z mojej głowy. Tak więc piszę te kartki, mimo, że współtowarzysze podróży  często pukają się w czoło (gwoli dumy wszakże powiem, że udaje mi się czasem namówić któregoś z nich, by i on posłał komuś otkrytkę). 
Podczas pisania kartek należy pamiętać, że ważnym aspektem tegoż, oprócz sprawiania frajdy adresatom, jest sprawianie frajdy pracownikom Poczty Polskiej i osobom trzecim. Pocztówka, jak wiadomo, jest korespondencją odkrytą, jawną dla każdego, kto ją trzyma w rękach, staram się więc pisać tak, by sprawiła uciechę (lub grozę) wszystkim, którzy ją na chwilę zatrzymają. Wyobraźmy sobie panią poczmistrzynię znudzoną tysiącem stempli na listach z rachunkami, przesyłkach i druczkach. Siedzi zawieszona w senności, w rozpiętej bluzce, gdzieś pod sufitem niemiłosiernie brzęczy mucha, która mimo starań i zamkniętych okien, jakimś cudem przeszmuglowała się do pomieszczenia. Jednostajny stukot stempla i setki jednakowych gabarytowo kopert z opłatami, pouczeniami, dokumentami... I kolorowa kartka, nareszcie coś, co można przeczytać, sięgnąć do cudzego świata, zapuścić żurawia w obce serce, spojrzeć kompletnie nieznanymi oczami. Czyż nie jest to piękne? I piszę tu zupełnie bez ironii, bo tak własnie to sobie wyobrażam, nawet jeśli kartki stempluje automat jakiś stemplowniczy, czy tam inne draństwo, ale przecież jest jeszcze sortownia, listonosz... 
Dlatego pisząc kartki pamiętajcie, by ich treść była na tyle ciekawa lub mrożąca krew w żyłach, by mogła uprzyjemnić nudę i ospałość szarego dnia pracownika poczty.


a że tak naprawdę jest, świadczy wiadomość, którą dostałam dziś od Kubusia Sajka

Kubuś: Mam kartkię. Ziękuję. Złapała ja wpierw mama i się zaniepokoiła alkoholizmem xD



A na marginesie, to jakiś obłęd, co od świtu wyrabiają dziś na niebie chmury i słońce

*

a na drugim marginesie chwalę się, że wreszcie po dwóch latach chciało mi się zlać nalewki ze słojów do butelek. Znaczy część, nie tak że hop hop wszystko na raz, to praca żmudna i nudna, więc na razie tylko 4, ale zbliżają się urodziny, a to generuje gości, a to znaczy, ze trzeba ich poczęstować naleweczką własnego chowu i chyba dlatego, bo jestem zadaniowa. 




Ps: Kubuś, nie pokazuj tego mamie, bo Ci zabroni przybywać na Warmię


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz