30 maja - Gardzień
31 maja - Szymbark
1 czerwca - Prabuty, Susz, kamieniec, Iława - fotki z lotki
Garść luźnych zapisków z długiego łikendu w Gardzieniu
Namówiła mnie Retes, nieco się opierałam,w końcu dałam się bo myślę - raz kozie śmierć, poezja nie może być tak straszna, na jaką wygląda. Omijając szorujące kurz z dróg procesje Bożego Ciała, zajechałyśmy do Zbyszka, co to nas argoturystycznie gościć miał. I gościł. Ten sam
Gardzień, w którym mieszkała Jenny von Pappenheim później Gusted), pisarka, bratanica Napoleona, znajoma Goethego i Shillera i jedna z postaci zjawiających się duchem w książce Nienackiego (
Pan Samochodzik i Niewidzialni). Dworu już nie ma, ale Gardzień miejsce przyjemne przywitał nas zgoła innymi atrakcjami. Wpadliśmy (bo z Iławy zgarnęłyśmy też Jakuba) w rozgadany, rozszemrany tłumek Poetów Po Godzinach. Co z tego wynikło niechaj zostanie owego tłumku tajemnicą, wspomnę jeno, że było wino, śpiew i piękne kobiety aż do wczesnych godzin porannych. i taniec brzucha w dniu ostatnim
do naszych baranów -
Szymbark (i mój ból głowy). Zamek, a w zasadzie ruiny zamku, bardzo piękne. Czerwone, ceglane mury szczerzą się niebu na złość, przestrzeń w obrębie murów spora (to drugi wielkością po malborskim, tak przynajmniej oznajmił pan oprowadzacz, miły zresztą niezwykle), ale najmocniej czuje się dawną tego zamku potęgę będąc u stóp, kiedy obchodzimy go dookoła. Ściany wędrują w górę, ogromnieją, a wszystko to w łagodnej mazurskiej ciszy.
Kolejny dzień - mała wycieczka
Prabuty senne miasteczko pozamykane na trzy spusty. Pomimo iż wiki twierdzi, że to i owo można zobaczyć, Prabuty witają nas raczej kamuflażem. Rozbawia makieta stojąca w miejscu wskazanym szumnie, - ruiny zamku. Zamek był ładny, to na podstawie makiety można stwierdzić, pięknie bo nad jeziorem położony. Z rzeczy przyjemnych jest jeszcze szyld na ryneczku i Brama miejska. A na fontannie rycerz Roland
Tutaj dwa dziady proszalne, jak miano wskazuje - dziad i baba ;)
Susz - kościół św Antoniego Padewskiego z wnętrzem widzianym zza krat, ulica Podmurze wskazane niewiernym po trzykroć, fragment murów, jezioro, w sam raz na byczy spacer
I wreszcie perełka- Kamieniec Suski. Za niestety na głucho zamkniętą bramą, pałac - siedziba rodu Finckenteinów, a póxniej,zu Dohne i kiedy porównamy linie pałaców w Kamieńcu i Słobitach np, widać podobieństwo
http://wierszalotka.blogspot.com/2012/09/swieta-warmia-sobity-siedziba-rodu-zu.html.
Pałac w Kamieńcu, a właściwie jego niszczejące już ruiny imponują rozmachem, wielkością, pięknem tego, co jeszcze możemy oglądać. i znów u Nienackiego kamieniecki pałac pojawia się w części
Pan Samochodzik i Niewidzialni. Szkoda, ze mamy mało czasu, by poszukać dziury w całym i przekraść się na teren
.
A tu zdjęcie do kompletu z olsztyńskim kocham
i ja z ja-kubem
A wieczorami
, a wieczorami, panie dzieju, szopki, hopk, galopki, dyski łamańce i piski. Kolorowo. I dobrze mi to zrobiło, bardzo dobrze nawet
, opuściłam sen zimowy
.
Tutaj poeci bawią się psem
żeby nie było! Były i teatralia, były poetyckie spotkania (jakby grupa poetów była niedostatecznie poetyckim spotkaniem ;D)
i tu możemy podziwić moją przyjaciółkę Retes, jak ma swój wieczór. razem z Grzegorzem Wołoszynem
Tu obserwujemy, jak Retes się natycha
a tuu rekwizyt, który uparcie szefowa kazała ściągać z kadru - piwo Lech, Marki Lech, buntowniczo przemycane w kadr przez prowadzącego Sławka Płatka
Tutaj Grześ demonstruje, jaki kawał wiersza napisał
A tutek zasłuchani
i moczenie kopyt w Jezioraku w oczekiwaniu na spotkanie w bibliotece iławskiej
Biblioteka - promocja tomu Poetów Po Godzinach - "Miłość w czterdziestu siedmiu pozycjach"