środa, 2 grudnia 2015

"40 twarzy earl greya"

Dziś na próbie do Jasłów złapałam melancholicką zawiechę. Przypłynęła do mnie gdym smętnie wyjrzywała przez okno, szukając tam pociechy wobec wyczynów trupy (sic!) jaślanej. Z pól ponurych listopadowych do mnie przypłynęła, z pól oszronionych przybyła, z któregoś nazad roku szkolnego się przypomniała, kiedy to jasła przygotowywała nasza koleżanka.
Wpadam ja onego roku na próbę i głęboko wzruszona kurduplowatymi Maryjką i Józefkiem wdzięcznie cupającymi w lichej stajence, zapragnęłam spojrzeć w dzierżone czule zawiniątko. Odwijam więc z nabożeństwem  powijaki, by ujrzeć słodką twarz młodocianego zbawiciela, a stamtąd wyhyca na mnie kosmata, długoucha, wściekle niebieska morda pluszowego zająca.

* tytuł wzięłam na Janurzu z naszego wspólnego poniekąd lamusa słów i pierdoł, które czasem popychamy

1 komentarz:

  1. Wyjaśnienie jest proste, choć zatrważające. Zalęgła Wam się pasożytnicza sekta animistów... Z reguły muchozol pomaga (choć nie zawsze).

    OdpowiedzUsuń