środa, 22 lipca 2015

cena 32 zł - Śmierć kredytom!

mój boziu, zdziwiona jestem, że blob ów nadal istnieje, a skoro istnieje i dziś właściwie zrobiłam nic, czyli ogromne 0 (no, nie zakupy zrobiłam, ale i to z partyzanta), to ten, zapiszę fintifluszek o książeczku, który przeczytałam dzisiaj. książeczek został mię nawypożyczony od przyjaciela Zinka, któren nie musi obawiać się, że się stanie, jak z "listami". oddam!

zacznę od cycaty:

"w tym czasie zacząłem nienawidzić wszelkich intelektualistów, gdyż z intelektualistami jest zawsze tak samo, dyskutują, dyskutują i w końcu nie mają do zaproponowania niczego konkretnego albo prowadzą nieskończone dyskusje na temat dyskusji, ponadto wciąż cytują innych intelektualistów, którzy powiedzieli to czy tamto i wszystko przewidzieli, w dodatku każdy uważa się za pępek świata, a wszystkich innych za durniów i ślepców, jakby nie można było żyć bez filozofii, (...) czytałem wszak, co udało mi się tu i ówdzie znaleźć, i w końcu zrozumiałem, że nikt na tej ziemi nie przeczyta wszystkiego, że życie jest zbyt krótkie, by móc wszystko przeczytać, zauważyłem też, że więcej jest ludzi mówiących o złych książkach niż ludzi, którzy czytają i mówią o książkach prawdziwych, a ci, którzy mówią o złych książkach, są bezlitośni dla innych"

(Alain Mabanckou, Kielonek, przeł Jacek Giszczak)

afrykańska rzecz na afrykańską modłę. mimo, że zawsze odczuwam niepokój (jak to poganka nie znająca języków), czy tłumaczenie oddaje rzecz, to mam nadzienie, że tłumaczenie oddaje, bo czuć taką gadulczość, która mię się z czarnym (pardąsik) kontynentem kojarzy. rzecz owa opowiada historyjki barowe, ale wedle mnie traktuje o dramacie pisarza i pisarstwa w ogóle. stały i mocno sponiewierany bywalec baru otrzymuje od właściciela przybytku kajet wraz z prośbą. mianowicie w kajecie tym ma pisać książkę, o barze oczywiście. historie potłuczone, historie potłuczonych, może nawet historyjki, mnogo satyrycznego obrazu kongijskiego miejsca i tego, jak Kongo widzą inni, sporo nawiązań do literatury czasem sprytnie poukrywanych (a ja z kolei nie ukrywam, że to właśnie te cieszą mnie najbardziej), 
ogólnie dość przyjemna i wcale by mnie nie zauroczyła, gdyby nie jej "ostatnie kartki". tu rozgryza się sedno i dramat pisarstwa. a jaki on jest, to już ewentualnie mogę kiedyś na ucho.


Ps: dopiero pod koniec zorientowałam się, że w książce są tylko przecinki i czasem cudzysłowy, a przecież to było napisane na skrzydle. nie zorientowałam się, serio

aha, Ps 2: schudłam! juhu!

aaaa, po nastu minutach jeszcze ps 3 - Zina, nie zagłam żadnego osloucha, zaznaczałam zakładkami! dzielna? : D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz