niedziela, 21 grudnia 2014

List świąteczny do Nieznanego Kuriera

Drogi nieznany Kurierze z firmy Furgonetka.pl

Piszę do Ciebie, ponieważ Twoje istnienie dało mi nadzieję na to, że nie wszystko kurierstwo polskie stracone yest. Dziękuję Ci kurierze, że w tę deszczową i wietrzną noc nie tylko trafiłeś bezbłędnie do mego ukrytego przed światem (sic!) domu, ale też trafiłeś sam, bez żadnych wskazówek, sam odszukałeś zastępstwo me adresackie, sam, jadąc po nocy w biczach deszczu, bocznymi drogami warmińskimi*, sam bez możliwości dodzwonienia się do mnie. Wszystko to zrobiłeś sam i jeszcze w dodatku nie obraziłeś się na mnie, nie groziłeś mi następnym awizowym razem, nie stroiłeś naburmuszonych min do słuchawki i co najważniejsze nie uciekłeś kłamiąc, że nikogo w domu nie było. Dziękuję Ci, nieznany Kurierze Furgonetki i życzę Ci wszystkiego dobrego na święta i po świętach takoż.

* jest to pojęcie samo w sobie


a było tak

jestem w środku lasu, lezę z grupą innych osób uprawiających tej nocy ekscentryczny proceder spacerowy (proceder miał rzecz jasna swój ważny i całkiem sensowny, żeby nie było, cel, ale to jest dla opowiastki mniej istotne). W każdym razie jest  noc, plucha, zawierucha, środek lasu, bagno, mordę mam utytłaną w błocie, bo mi nienawistny haszcz jakiś nogi podciął. Mordę mam podrapaną, zasięgu ani dudu, latarka rzuca smętny krążek światła, który zawstydza się przy jasnych snopach latarek strażaków i policji, więc dyskretnie tą latareczką, latareńką ową omiatam krzaki i staram się nie myśleć o tym, jak mi fajnie woda spływa za kołnierz. Po wyjściu z lasu okazuje się, że dzwoniło do mnie Nieznane. Oddzwaniam zatem Nieznanemu i ono okazuje się Nim- Kurierem Furgonetki.pl. 
Gdzie Pani jest pyta mnie rzeczowo Kurier. W błocie odpowiadam zgodnie z prawdą, w błocie i lesie mniej więcej, ale dokładnie to nie jestem pewna, dzieś tam jest Kobiała, dzieś tam Bartniki i dzieś Kiwity,  ale jeśli mam być szczera, to w którą stronę nie wiem. 
Nie dotrze Pani do domu? Słysząc troskę w głosie Kuriera Furgonetki.pl robi mi się ciepło na mym przemoczonym i ubłoconym sercu.  No nie, nie dotrę raczej pewnie i do rana. Och! reflektuję się. To jak ja odbiorę tę przesyłkę od pana?! Sumituję się srodze. Na to kurier łagodnym uśmiechniętym, ba nawet radosnym głosem (możliwe, że samodzielne trafienie w cel uskrzydla również kurierów) mówi - nic nie szkodzi, nic nie szkodzi, niech Pani dalej spokojnie brodzi w tym bagnie, ja już przesyłkę pani mamie zostawiłem. Ach Kurierze, ach Kurierze Furgonetki.pl!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz