niedziela, 15 stycznia 2012

łikendowo

Hotel Splendide (reż T. Gross), dość przyjemny do zajęcia sobie wyrwy w nudzimisiu, acz widać, jak mocno wspina się na palce, by dosięgnąć Jeuneta i Caro. nie sposób opędzić się od dartych z Delicatessen, skojarzeń. ale nie mam jakoś specjalnie Hotelowi za złe, możliwe, ze za sprawą absolutnie zniewalającej mnie Toni Colette, którą zresztą nie dalej jak wczoraj, z wielką przyjemnością obejrzałam znów w "Był sobie chłopiec".

co do czytania?
skończyłam wreszcie Listy Lema i Mrożka, ogromnie polecam, ale wypisów nie robię, bo mnóstwo rzeczy zaznaczyłam sobie i nie umiem wybrać, acz zapewne będę się czasem wspierać jakimś stosownym fragmentem.

co po drugie?
ach, dostałam pod choinkę, mojego kochanego hodżę Nasreddina, wiec z wielką i niekłamaną przyjemnością oddaję się kontemplacji jego wyczynów ilustrowanych przez Bohdana Butenkę, a spisanych w trzy części przez Idriesa Shaha (tłum. T. Kłoszewski, A.Dzierzgowska, P.Laskowski, S.Matuszewski)

Żarty niedoścignionego hodży Nasreddina,
Wyczyny niezrównanego hodży Nasreddina,
Fortele niewiarygodnego hodży Nasreddina


a oprócz tego upiekłam chleb z kminkiem na jabłkowym winie (bardzoż sobie chwalimy)

mamy zimę nareszcie




a Mirek jest joginem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz