poniedziałek, 30 stycznia 2012

auto/aparat artysty

"Czekając na ławeczce lotniska na odlot, Jed otworzył instrukcję obsługi aparatu fotograficznego, który poprzedniego dnia kupił we FNAC-u. Nikon D3x, którego zazwyczaj używał przy robieniu fotografii do portretów, wydał mu się zbyt ostentacyjny, zbyt profesjonalny. Houellebecq był znany z tego, że ma głęboką awersję do fotografów; Jed uznał, że aparat bardziej amatorski, rodzinny, będzie w tym przypadku stosowniejszy.
Już w pierwszym zdaniu firma Samsung gratulowała mu wyboru modelu ZRT-AV2. Ani Sony, ani Nikon nie wpadłyby na to, żeby mu pogratulować; były zbyt aroganckie, zbyt pewne swojego profesjonalizmu, chyba że to arogancja typowa dla wszystkich Japończyków; tak, czy owak, znane przedsiębiorstwa japońskie były trudne do strawienia.
Niemcy w swoich instrukcjach obsługi usiłowali podtrzymać fikcję racjonalnego wyboru dokonanego przez wiernego klienta; w przypadku mercedesa czytanie książki wozu należało do przyjemności (...)
Według tego, co napisano we wstępnie do instrukcji obsługi, model Samsung ZRT-AV2 łączył w sobie najwymyślniejsze innowacje technologiczne, takie jak automatyczne wykrywanie uśmiechu, z legendarną łatwością obsługi, z której słynęła marka.
Po tym lirycznym wprowadzeniu dalszy ciąg instrukcji odnosił się do czystych faktów; Jed szybko przekartkował broszurę w poszukiwaniu podstawowych informacji.
Dawało się dostrzec, że przy projektowaniu aparatu konstruktorzy kierowali się rozumnym, szeroko zakrojonym, wszechogarniającym optymizmem. Tendencja ta, często spotykana w nowoczesnych wyrobach technologicznych, nie była jednak żadną koniecznością. Na przykład zamiast programów FAJERWERK, PLAŻA, DZIECKO-1 I DZIECKO-2, proponowanych w trybie automatycznym, można sobie bez problemu wyobrazić programy POGRZEB, DESZCZOWY DZIEŃ, STARUSZEK-1 I STARUSZEK-2.
Po co właściwie DZIECKO-1 i DZIECKO-2, zastanowił się Jed. Na stronie trzydziestej siódmej instrukcji przeczytał, ze funkcja ta pozwala na ustawienie dat urodzin dwojga dzieci, tak aby ich wiek został wpisany do parametrów technicznych zdjęcia. Dalsze informacje znalazł na następnej stronie: według instrukcji programy te pozwalały na odtworzenie "zdrowej" i świeżej" cery niemowląt. Rzeczywiście, rodzice byliby zapewne niepocieszeni, gdyby na zdjęciach urodzinowych ich DZIECKO-1 i DZIECKO-2 pojawiły się z pomiętą, żółtawa cerą. Ale Jed nie znał żadnych niemowlaków; zresztą nie będzie też chyba mieć okazji skorzystać z programu ZWIERZĘ DOM. ani UROCZYST.RODZ.; moze ten aparat nie był jednak stworzony dla niego."

(Michel Houellebecq, mapa i terytorium, przekład B.Geppert)

*

Fragment założyłam papierkiem - w pierwszym odruchu dla Retes, z powodu jej instrukcji mercedesa, bo rozbawiło mnie jako komentarz do jej wystrachania się grubością instrukcji mercedesa, w następnym odruchu, ponieważ jest zadziwiająco adekwatny do moich odczuć i myśli w trakcie studiowania instrukcji (ja akurat soniacza i nikona} i jednej histerii w związku z instrukcją rzeczonego nikona i wreszcie już nie odruchu, a spojrzeniu na rozdźwięk miedzy jakąś publiczną opinią o potrzebach człowieka, a jego potrzebami. ponadto pojawia się taka niepokojąca drobna myśliwka, jak przystosowujemy się (ludzie) do zewnętrznie nakładanych na nasze głowy potrzeb i wytwarza się taki chorowity, bo o nierównej grubości Uroboros - badanie rynku i dorównywanie temu badaniu, troszeczkę przesunięte w widmie wobec odwiecznego tańca popytu z podażą

co o całej książce?
no bardzo żem zadowolona. bardzo ciekawie zbudowana myśl o artyście, sztuce, artystach i sztuce, przefiltrowana przez dwa awatary - pierwszoplanowego bohatera-malarza i drugoplanowego powidoka samego autora, przy czym zbudowanego z dziwną mieszanką autorskiej pychy i autoironii.
a w to jeszcze wpleciony wątek kryminalny który pysznie jest budowany (ale o wrażeniach tego dotyczących nie mogę napisać, bo to byłoby świństwo wobec tych, co książki nie czytali)

*

a tu jeszcze fragment z zupełnym mrugnięciem okaz do Retessy

""Choć Jed nic nie wiedział o życiu Jasselina, nieco się zdziwił, gdy go zobaczył za kierownicą mercedesa klasy A. Mercedes klasy A to idealny samochód dla pary starszych ludzi bez dzieci, mieszkających w mieście lub na bliskich przedmieściach, od czasu do czasu pozwalających sobie na wypad do jakiegoś urokliwego hoteliku, ale również może być odpowiedni dla pary ludzi młodych o konserwatywnych poglądach - często jest to wówczas ich pierwszy mercedes.
Najtańszy z modeli marki z trójramienną gwiazdą jest samochodem z odrobinę innej beczki; sedan klasy C lub E to modele znacznie bardziej archetypiczne. Mercedes to w ogóle samochód raczej dla ludzi niezbyt zainteresowanych motoryzacją, przedkładających bezpieczeństwo i wygodę nad doznania za kierownicą, i oczywiście posiadających stosowne środki finansowe. Od ponad pięćdziesięciu lat - mimo imponującego marketingu toyoty, mimo zadziorności audi - światowa burżuazja pozostaje w sumie wierna mercedesowi."
(M. Houellebecq)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz