środa, 18 lutego 2009

za dużo książek

"Przeczytałeś za dużo romansów - odparł Saint-Savin - i próbujesz jeden z nich przeżyć, jako że romans ma uczyć bawiąc, a uczy rozpoznawania pułapek, jakie zastawia na nas ten świat.
- A czegóż miałby nauczyć mnie ów romans, który nazwałeś romansem o Ferrancie?
- Romans - wyjaśnił mu Saint-Savin - winien zawsze mieć fundament, jakieś nieporozumienie co do osoby, intrygi, miejsca, czasu lub okoliczności, z tych zaś nieporozumień fundamentalnych winny wywodzić się nieporozumienia epizodyczne, zagmatwania, perypetie, a wreszcie nieoczekiwane i przyjemne rozwiązania. Mam na myśli takie nieporozumienia jak rzekoma śmierć jakiejś postaci albo jak zabicie niewłaściwej osoby, a także nieporozumienia ilościowe, jak na przykład, gdy niewiastasądzi, ze jej ukochany nie żyje, i poślubia innego, albo jakościowe, kiedy błądzi osąd zmysłowy czy kiedy grzebie się kogoś, kto wydaje się martwy, choć jest tylko pod wpływem usypiającego napoju. Bywają też nieporozumienia co do relacji, jak wtedy gdy ktoś niesłusznie uznaje się za zabójcę innego człowieka, albo co do narzędzia, jak wtedy gdy pozoruje się zasztyletowanie kogoś, używając broni takiej, że przy zadawaniu rany ostrze nie zagłębia się w gardle, ale chowa w rękojeści, nasączając krwią gąbkę... Nie wspomnę już o sfałszowanych pismach, naśladowaniu głosu, listach doręczonych z opóźnieniem lub doręczonych w innym miejscu czy innej osobie. A wśród tych forteli najznamienitszy, choć zbytnio pospolity, jak ten, który polega na pomyleniu osób, uzasadniając to poprzez wprowadzenie Sobowtóra... Sobowtór to lustrzane odbicie, które dana postać ma cały czas za lub przed sobą. Dzięki takiej pięknej intrydze czytelnik odnajduje siebie w owej postaci (...)"

(U.Eco "Wyspa Dnia Poprzedniego")

*

No i wszystko jasne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz