niedziela, 7 listopada 2021

nieopłakane skutki pomologiczne

 Rzeczywistość układa się w jakichś bolesnych skurczach, a tak łatwo się ogląda perypetie w skrótach komedii romantycznych zapominając przynajmniej na chwilę, że w życiu nie ma przeskoku "dwa lata później". Z drugiej strony czas tak potrafi przeciekać przez palce, że ani się spostrzeżesz, już jest dwa lata później, ale siedzisz bardziej w komedii czarnej, niż  biegając wokół domu w kraciastych koszulach i polewając się z chichotem wodą z węża. Zresztą i tak trzeba oszczędzać wodę.
Monsieur Platon nabił paru osobom głowy metaforą, która okazała się wiralem i teraz już jest za późno, żeby cokolwiek z tym zrobić. Nie wiem, czy jest gdzieś dla mnie jakakolwiek połówka, jabłka, pomarańczy, czy choćby cholernego orzecha włoskiego. Pewnie nie, bo z czasem owoce wysychają, zwłaszcza nadkrojone, marszczą się i pewnie nie da się już ich nigdzie dopasować, chyba tylko na kompost. Kilka razy byłam zakochana, dwa razy kochałam i bardzo serio myślałam, że Platon jednak nie łgał, bo wskazywały na to wszystkie znaki na niebie i ziemi i w związku z tym przefasonowałam cały mój ówczesny świat.  Wyszło jednak, że to chyba były smugi kondensacyjne samolotów i ścieżki mrówek przechodzących akurat i pomimo, a że świat jest mało elastyczny, nie wraca już do stanu zero, tylko turla się z tymi wszystkimi dziwnymi kształtami nadanymi mu w przystępie ułańskiej fantazji i obłędu.
Czasem zastanawiam się, czemu tak się toczy, jak uniknąć kolejnego rozmontowania sobie facjaty o bruk i kolejnego przekręcenia pompy krwi przez maszynkę do mięsa i nie wiem. Z czasem pojawił się we mnie obezwładniający strach przed jakimkolwiek zbliżeniem się. gdy sytuacja choćby nieznacznie odsłoni możliwość, wieję, wieję natychmiast, smagam boki ogonem i zamiatam ślad. Wieję zaraz na początku, na wszelki wypadek nawet nie podchodzę. Nie okazałam się warta żadnej romantycznej, czy nieromantycznej miłości i żadnej też nie byłam w stanie utrzymać. 
Panie Platon, chyba nie powinnam była nabijać sobie głowy Tobą w średniej szkole, kiedy maszyna organizująca jestestwo jest jeszcze galaretowata i chłonna. Nikt mnie wtedy nie ostrzegł, że czytanie grozi kalectwem oraz utratą, a teraz nawet nie mogę wnioskować do Areopagu o odszkodowanie, bo już za późno.
Albo może są takie wadliwe owoce, który wyrosły wybrakowane, z jedną twarzą i czworgiem kończyn, skazane od początku na zhumusowanie solo.
Tak sobie mędzę, bo niedziela, listopad, jutro idę do pracy, gdzie ostatnio strasznie ciężko, tak ciężko po ludzku. Za moimi plecami powoli acz nieuchronnie umiera Panna Łaskotka, mamcia coraz szybciej przesuwa się w stronę cienia, a ja mam upierdliwy katar i zachrypnięte gardło. I w przerwach między troską, zniechęceniem i strachem, usiłuję utrzymać ten kruchy mikroekosystem w szczątkowej równowadze, przełykając łacinę z mocnym postanowieniem nierozsypania się, co skutkuje rzęsistymi łzami na wszystkich najdurniejszych i absolutnie niewzruszających scenach z komedii romantycznych, które, jako niewymagające zaangażowania płatów czołowych  dzisiaj oglądam.

Ale za dostałam niedawno trzecią kartkę do kolekcji od Łukasza. To taki jasny dźwięk w zgrzycie kółek zębatych tego najponurniejeszego ze światów. Że ktoś te moje wierszyki czyta, że mu znaczą.


I do tej kartki i nastroju dorzucę sobie wierszyk z Kreaturii

gołębie

czy widziałeś jak usypiają gołębie?
kiedy ich gołębie trwożliwe serduszka
przestają w końcu łomotać

pod szarym pierzastym niebem
otulone najczulszym skrzydłem
układają głowy i nareszcie

cicho przychodzi na świecie
poranek i chłodną ręką
podnosi każdego do ust


O, świetnie, nosiłam się z zamiarem napisać zawadiackiego postu, a wyszło szydło.

Ale z miłych i pozytywnych (mam nadzieję) rzeczy jest to, że w sobotę będę onlinegościówą na Uniwersytecie im. Łomonosowa w Moskwie. Z Kreaturią, fajnie, nie? 

7 komentarzy:

  1. Fajniej byłoby pewnie być osobiście w tejże Moskwie, ale onlinegościówą na MGU to niebyleco, ho ho ! Szapobas !
    Drugie połówki bywają przereklamowane, westchnę tak sobie smętnie z perspektywy przeminionego półwiecza- moja , na ten przykład, poza tym, że cudownie kompatybilna intelektualnie i fizycznie, okazała się zwykłą szują, i co pan z tym zrobisz ? No nic nie zrobisz, takie też mogą być zakończenia tragikomedii nieromantycznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no te moje chyba szujami nie były, ale okazało się, że i nie połówkami. No i panie co zrobisz, nic nie zrobisz :]

      Usuń
  2. Daj znać, kiedy występy przed kamerą moskiewską. Co do reszty, to ścisnęło mnie w gardle, nic nie rzeknę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tymi połówkami to jest ciężka sprawa. Chyba żeś dawno jabłka nie widziała. Jak nie chcesz być tą zieloną, mniej słodką, co to za młodu nie widzi słońca, a potem paprze się w ziemi, kaleczy w piasku, moczy się w gnijącej trawie, zdominowana przez tą drugą: rumianą, apetyczną, pociągniętą lśniącą skórką, to zapomnij.

    OdpowiedzUsuń