czwartek, 19 marca 2009


"Jedzący kartofle" to taki obraz Gogha, przy którym, po dłuższym w nim przebywaniu, zaczyna się wydawać człowiekowi, że jedzą upieczony kartofel, w którego wnętrzu siedzą. I kiedy patrzę na kobietę sięgającą widelcem po kolejny, to wiem i czuję, że za chwilę żelazny szpikulec, przekłuje ścianę izby.
Inna jeszcze jest sprawa kartofla, jako brata mniejszego. Tyciego, tyciuśkiego. Przez niego, jak przez nas, płynie kapryśna Pani Genetyka, milkliwa pompa sodowo-potasowa, warunkująca przewodnictwo elektryczne, trzeszczą i rozpukają się od nadmiaru, komórki. I cóż ty mój bracie, mój najsłodszy bracie kartoflu...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz