wtorek, 30 czerwca 2020

"Dzięki Grze rozbijamy skorupę naszej izolacji"

Y, a miał ktoś tak, że najpierw wielkie wiadro czereśni to było strasznie dużo, a po dwóch dniach została mu w dłoniach zaledwie miseczka? Bo jeśli nie, to chyba zastosowałam pożeranie kompulsywne. Aj tam aj tam, zaraz nie będzie czereśni, bo będą papierówki. Przyczynę i skutek prosz sobie ustawić w dowolnej kolejności.
Zwłaszcza, że przeczytałam dziś tego Dicka Druciarza galaktyki w przekładzie Jacka Spólnego. No znakomita rzecz, bawiłam się przednio w tej książce, a i wiele tam jest dobrego, hecnego pomysłu oraz dowcipu i to takiego dowcipu, o jaki raczej bym Douglasa Adamsa może, kurczę. Choć ja nie odmawiam Philipowi K. Dickowi poczucia humoru, bo w wielu książkach prześwituje, ale w tej jakoś wyjątkowo i figlarnie widoczny.
Historię autor osnuł na motywach faustowskich - walki i dopełnienia sił ciemności i światła, zaludnił, czy raczej obsadził ją różnorakimi często zabawnymi stworzeniami, które częściowo już mamy z innych jego rzeczy, jak wuby, ale są  też Szpidle, roboty, skorupiaki, no i ludzie oczywiście. Oraz Kalendzi, tajemnicze byty, piszące kolejne aktualizacje księgi, która zawiera wszystko co się wydarzyło i wydarzy. Szpidle sprzedają je po 10 centów.
Glimmung, istota, która wzywa  mieszaną gromadę specjalistów z różnych dziedzin na Planetę Oracza w celu (to już sobie doczytacie), komunikuje się na różne, dość zaskakujące sposoby. Kto z Was wyłowił kiedykolwiek z muszli klozetowej pojemnik zawierający ofertę pracy? No własnie.
Są znakomite momenty, ciekawe spostrzeżenia, przenikające się przyczyna i skutek, i niepewność,  jak to u Dicka. Całość jest surrealną wariacją na temat porządku świata, jak ten:

"Nasze społeczeństwo, dodał ponuro, ma idealną formę rządów. Prędzej, czy później wszyscy zostają wyrolowani."
((P.K.Dick, Druciarz galaktyki, przeł. J.Spólny)

A podczas uzyskiwania porady z aparatu religii bohater, Joe Fernwright, który panicznie  potrzebuje odpowiedzi na nurtujące go pytanie, otrzymuje z automatu  sposoby na rozwiązanie swojego dylematu (zaczyna od Zen). tak udatnie skonstruowane, że końcowa porada judaistyczna "Miska zupy z grubali marsjańskich" kompletnie rozłożyła mnie na łopatki.

Wyjątkowo, jak nie u Dicka, mrok nie przenika kartek, jest raczej jako sugestia i sygnał, nie okoliczność. 

i skończyłam rano biografię Pavla pióra Aleksandra Kaczorowskiego (Ota Pavel. Pod powierzchnią)  , jest ok.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz