super, super i wszystko świetnie, ale i tak, jak pomyślę o klockach, to w moich wspomnieniach jednak są takie zwykłe proste klocki drewniane i jeszcze takie, jakich później nigdy już nie znalazłam, że się je prostopadle do siebie łączyło (miały takie wcięcia na bokach i w wierzchołkach), a nie klocki Lego, którymi bawiłam się już u mojego siostrzeńca (żeby nie było, mała różnica wieku jest miedzy nami). to mnie utwierdza, że prostsze jest fajowsze. dla mnie.
jest sobota, wczorej kwaszenie kapuchy rodzinne, dzisiaj Panna Łaskotka opierdala mnie prosto z kociego snu. Jest mglisto, trochę dżdży (barzo dobrze, tylko szkoda, że trochę), jest jak lubię, świat się nigdzie nie wybiera, nie spieszy, nie zmienia na gorsze, nie rozmienia na drobne; albo właśnie się rozmienia i to też jest barzo piękne. leżący na smentarzu leżą jak leżeli i co prawda zabrzmi to zaraz po tym smentarzu dziwnie, ale to są te chwile spokoju i szczęścia