poniedziałek, 30 lipca 2012

Spod oka Kaukazu - Gruzja-Armenia (1)

Tradycyjnie pragnę powitać nasz drogi i niezastąpiony Dream Team w składzie:
(*wedle płci i wieku)

Aniet - główny logistyk i planista gruziński

Asia - skryba i planista ormiański

Madziula - zagajacz

Zuza - tłumacz

Zina - obecnie guru i kierowiec

Thomas - planista gruziński

Jeremy - podróżnik-żongler

Federico - artysta-mapet oraz bezplanowy oczekiwacz na pieprzoną wizę do Iranu

i nieobecni (bardzo tego żałujemy):

Cristian

Marta


Jeśli w dzienniku podróżnym znajdą się jakieś błędy lub niedomówienia, prosimy o dodawanie sprostowań w komentarzach, ponieważ skryba zdaje sobie sprawę, że zapiski w różowym zeszycie Mikołajka są niewystarczające na skonstruowanie opowieści i będzie zmuszony użyć też swojej i waszej pamięci.



a zatem do dzieła:

*

Traditionally, I’d like to welcome members of our dear and indispensable Dream Team:

(*according to age and sex):

Aniet – a main logistic

Asia - a scribe

Madziula – an announcer

Zuza – a translator

Zina – currently a guru

Thomas – georgian logistic

Jeremy – a traveller- juggler

Federico – an artist – muppet


and absent (we strongly regret that):
Cristian
Marta


If in the journey diary you find any errors or misunderstandings, we ask for adding corrections in comments cause a scribe knows that jottings in a Little Nicholas’pink notebook are not enough for a construction of a story and will be forced to use its own and your memory, too.


So, let's begin.


**


4 lipca 1012 (środa)

Samochód prowadzony przez sułtana (jeszcze wtedy przed awansem na guru) tnie do Warszawy, na zewnątrz gryzie wściekły upał.
Do zagospodarowania mnóstwo czasu, bo wylot o 22.30, zatem gospodarujemy u Mosy i Szymona gadając, jedząc, zaśmiewając się do łez.


A car driven by a Sultan (at that time, before the promotion to guru) speeds to Warsaw, outside, the heat is furiously biting.
We have a lot of time to manage because the flight is at 22:30, so we manage the time at Mosa and Szymon’s place on chatting, eating and laughing to tears.


*

W stosownym czasie pojawiamy się na lotnisku i czekamy na Madzię

czekamy

czekamy

(nuda jak w polskim filmie)

czekamy

...

dzwonimy - Madzia już oczekuje na kolejkę na Okęcie

czekamy

czekamy

Madzia dzwoni, ze wsiadła w kolejkę, owszem, ale kolejka dziwnym zrządzeniem losu jedzie w przeciwna stronę

czekamy



In appropriate time we’re at the airport and we're waiting for Magda

We’re waiting

We’re waiting

(boredom like in a Polish film)

We’re waiting

...

We call – Magda’s already waiting for a train to Okęcie Airport

We’re waiting

We’rewaiting

Madzia calls, she got on the train, that's true, but with a strange twist of fate, the train is going in the opposite direction.

We’re waiting


*


na krótko przed deadline Madzia wpada na lotnisko. Oczywiście zamieszanie, w górę wznoszą się tumany kurzu i wirują walizki. Madzia leci w business class (ha ha ha, leci w tym samym miejscu co my, tylko oddzielona zasłonką)

samolot pilotuje Pani kapitan Barbara

*

Shortly before the deadline Magda gets to the airport. Of course, confusion, the dust is rising up and bags are whirling. Magda flies with business class (ha ha ha, she flies in a much the same place like we, only separated by a curtain)

A plane is piloting by Ms Captain Barbara.




***


5 lipca 2012 (czwartek)

Tbilisi. Sterani wytaczamy się z samolotu. Wymiana wnętrzności portfela na tutejsze (Lari), wyrwanie swojego bagażu z leniwych ramion taśmy i pierwsze gruzińskie piwo.

Tbilisi. Jaded we’re rolling out of the plane. Replacing the guts of the wallet for local (Lari), pulling our baggage out of the lazy arms of a tape and the first Georgian beer.






Zuzka śpi w kącie, a my czekamy (cholera czekanie stało się naszym sportem, co nie jest bez przyczyny, bo wkrótce okaże się, że na Kaukazie wszyscy czekają...)

Zuzka sleeps in the corner, and we’re waiting (damn, the waiting became our sport, which is not without reason, because soon it turns out that in the Caucasus everyone is waiting ...)



Gdy wychodzimy z hali, rozbijamy się o ścianę stojących nieruchomych, gęsto upakowanych ludzi o kamiennych twarzach, którzy wyglądają w przybliżeniu tak (tylko więcej)

When we’re leaving the hall, we smashed in the wall of standing motionless, densely packed, stone-faced men who look roughly like this (but more)




(w pierwszej chwili myśleliśmy, że to jakaś makieta)

(At first we thought it was a mock-up)






Słońce wschodzi oświetlając nasze sterane zwłoki. Zbieramy zwłoki w troki do miejskiego teleportu i z obłędem masy ludzkiej ciśniemy do centrum. Witaj Tbilisi!

The sun is rising lighting up our jaded corpses. We collect our corpses to the municipal teleport and with an insanity of human mass we dash to the center. Welcome to Tbilisi!



Odnajdujemy hostel Old Town na ulicy Kodaseni, ciskamy nasz dobytek w ciemny kąt i idziemy jeść (i kto by pomyślał, że stać nas jeszcze na tyle). Jedzenie dobre, dobre, szczególnie lobio, która jeszcze jakieś dobre 5 minut bulgocze własnym życiem, a później powrót do hostelu.

We find the Hostel Old Town on the street Kodaseni, we toss our belongings in a dark corner and go to eat (and who would have thought that we’re capable enough yet). Food is good, good, particularly lobio, which is still gurgling its own life for a good five minutes, and then back to the hostel.




Stare Tbilisi podnoszone jest siłą cudownych potężnych platanów. Drzewa wyrywają miasto z korzeniami, wysadzają je z posad. Budynki chwieją się i osypują, złuszcza się z nich naskórek czasu. Aż do tkanki, do gliny, kamienia i ziemi. Niektóre domy kończą swoje życie u stóp Matki Gruzji, inne rodzą się, by po jakimś czasie sprzeciwić się wertykalnemu porządkowi, a wszystko to pod bacznym okiem palącego słońca.

Old Tbilisi is heaved by the power of the mighty plane trees. Trees tear out the city with roots, blow them out of foundations. Buildings sway and fall to pieces, the skin of time peels off of them. Right up to the tissue, to clay, stone and earth. Some houses end their lives at the feet of Mother Georgia, others are born in order to after a while oppose the vertical order, and all of that happens under the watchful eye of the blazing sun.





A my?
Zwarci i gotowi, pełni zapału czekamy na czek in.

And we?
Taut and ready, we’re waiting eagerly for the check in.





Wieczorem pierwszy spacer ulicą Rustaweli, a później późna kolacja w barze - chaczapuri, lobiani, Zina (Wojtek) tradycyjnie już zamawia "niedobre" (surowe jajo pływa w cieście)

In the evening, the first walk along Rustaveli, and then late dinner at the bar - Chaczapuri, Lobi, Zina (Wojtek) traditionally orders “ a not good" (raw egg floats in the dough)



*Uwaga ogólna - zawsze zamawiaj coś innego, niż to, co wybrał Zina
Uwaga 2 - hmm, może by na tym zarobić i wypożyczać Zinka ludziom w charakterze detektora niedobrego

* General note - always order something different to what Zina has chosen.
Note 2 - hmm, perhaps we can make money on Zina and hire him to people as a detector of not good things






i wracamy do hostelu, by oczekiwać naszych francuskich druziej duraków, przy okazji popijając piwo i gawędząc z irlandzkim Garrym hobbitem.

and we’re going back to the hostel to expect our French druziej durak, by the way we can drink beer and chat with an Irish, Garry the Hobbit.


i
and

nareszcie są - witamy się z dzikim piskiem rzucając na Thomasa i Jeremy'ego!
Dream Team znów połączony!

finally, here they are - we welcome Thomas and Jeremy and fall into our arms with the wild squeal.
Dream Team is connected again!



Ps: Bardzo nam żal, ze Marta i Cristian nie mogli z nami być :(

Ps: We regret that Marta and Cristian couldn’t be with us: (

piątek, 27 lipca 2012

Druzja Duraki

Z wielką przyjemnością zawiadamiamy, że Dream team cały, choć niezupełnie zdrowy, dotarł już do portów macierzystych (za wyjątkiem Federica, który wciąż czeka na swoja pieprzoną wizę do Iranu ;) )
Dziennik podróży już wkrótce, jak tylko naczelny skryba dojdzie do siebie i ogarnie tę kuwetę.
Uprasza się tłumacza o przygotowanie się do translacji dziennika ;D

wtorek, 3 lipca 2012

ogłoszenia drobne

wybywam na Kaukaz, zatem do zobaczenia za miesiąc
w dzienniku podróżnym, mam nadzieję

:)



Aha, Ps: oprócz Panny Łaskotki, mamy też na misce jeża Jurka. jeśli plotki o darmowym żarciu będą się roznosić, marny nasz los